poniedziałek, 9 listopada 2015

Wyspa Langkawi cz 2

Hejka

Na początek może trochę info dla turystów wybierających się na wyspę . Jak łatwo się domyśleć pierwsza próba okantowania was będzie zaraz po przybyciu na wyspę, taxi tu trzeba się mieć na baczności ponieważ generalnie nie mają one taksometrów i taryfy są ustalone ale zawsze będą próbowali wam zawyżyć cenę, choć nam udało się zbić cenę o piątaka w dół i nie uważam tego za sukces bo wiem że wydymali mnie bez mydła że tak powiem ,ale trudno taki live. Druga sprawa to pilnowanie rachunków w knajpach potrafią wredoty do całego rachunku dorzucić parę procent dla siebie za damski gwizdek i nie jest to na pewno serwis. Trzecia  sprawa  to wynajem skutera wiadomo ze teraz nam ułatwili i do 125 cm w Polandi nic nie wymagają a tu niestety skutera dostaniesz ale jak nie masz na niego uprawnień  w prawie jazdy to zapomnij o ubezpieczeniu w razie awarii (czytaj kraksy). Ostatnia rzecz którą wszyscy na blogach i w  przewodnikach się podniecają jest tz strefa bezcłowa na całej wyspie alkohol oczywiście 80 groszy za piwko 0,33 cena bajkowa ale to w markecie i między 9 a 21 (raz nam się udało znaleźć w takiej cenie ) w knajpie 12 zł za 0,5 l i oczywiście elektronika   porzućcie nadzieje  za darmo jej tu nie rozdają a ceny nie odbiegają niczym od polskich u nas uratujemy vat i podatek(jak ktoś ma firmę) tu niestety nic. MY zakupiliśmy aparat  fotograficzny cena identyczna jak w Polsce na allegro , stary canon zdechł więc nie mieliśmy bardzo wyjście , ekstrawagancją były dodatkowo dwa telefony komórkowe faktycznie po 150 zł na sztuce taniej niż w Polsce dotyczy to droższych modeli  innych okazji nie znaleźliśmy .

Po wyjeździe przyjaciół zostało jeszcze parę miejsc do zwiedzenia wiec już po zmianie hotelu wypożyczyliśmy skuter i ruszyliśmy przed siebie , pierwszy przystanek muzeum 3D musze tu jeszcze dodac rzecz która i mi sie tu nie podoba to cena za wstępy dla obywateli Malezji niższa i cudzoziemców co najmniej 20 do 40 % wyższa czemu niewiem ale bardzo mnie to wkurza. Wracając do muzeum szedłem niechętnie ale po wejściu mieliśmy z żoną lepszą zabawę niż dzieci .



Dzień następny podwodny świat tu weszły same dziewczyny ceny są zaporowe






Dalej były krokodyle tez były same dziewczyny ,Kasia mówiła że chyba najciekawsza farma krokodyli jaką do tej pory widziała duża, czysta ,zadbana widać że się starają






  









Następne były bawoły tak tak dla dorosłych to monotonne ,ale dla dzieci ubaw po pachy .Sam dojazd okazał się nie lada wyzwaniem , było oberwanie chmury więc my przygotowani ,ściągaliśmy też na siebie wiele par tutejszych oczu to nie Tajlandia 4 osoby na jednym skuterze to już tłok :-)

 tu nam trochę drogę zalało ale nikt sie zbytnio nie przejmował




było zabawnie .
Ciąg dalszy zwiedzania to świątynia szczęścia i chatka jakiejś tutejszej babki która rzuciła klątwę na wyspę, to już bardziej pod kątem żony było , ale do przeżycia. Jedyna ciekawostka to taka że białasów to tam się nie widuje.
 Chatka tej Massumi
 studnia z wodą podobno poprawia urodę (szkoda że nie mogłem wejść cały)

 wiecie że to coś co trzyma Karolina to banany

 owoce w zalewie różne ale nie specjalnie nam zasmakowały
 jeżeli prawdą jest że największa złapana kobra miała ponad pięć metrów to tu mamy skale 1 -1 nie chciał bym jej spotkać

coś tam wyryte w skale to przy świątyni szczęścia nawet ładne
i na koniec niespodzianka
 domyślacie się chyba mieliśmy pietra przy samej drodze skubany
a tu to on miał pecha waran niestety już wyzionął ducha
 dla zainteresowanych jesteśmy już w mieście Alior Setar
ps . przywieziemy i my jednego emigranta  babcie się ucieszą ma niecałe 3 latka

 to na razie tyle cdn pozdrawiamy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz