czwartek, 5 listopada 2015

Malezja wyspa Langkawi

Witamy ponownie

 Wyspa Langkawi przywitała nas takim postumentem , jesteśmy tam między literami :-)





O jej jak ciężko zacząć po takiej przerwie , ale zaraz się rozkręcę na początek tradycyjna zupa malezyjska
zwana laksa 3.5 zł w najtańszej wersji z rybą na ulicy . Wersja dla turystów 5 -6 zł wygląda o niebo lepiej
Jak już wszyscy znajomi wiedzą w czasie tej podróży zrobiliśmy sobie pierwsze 5 dni wakacji ponieważ mieliśmy przyjazd przyjaciół z Polandi. Wiązało się to ze zmianą hotelu na duuuużo lepszy i oczywiście droższy. Popłynęliśmy ale odkujemy się będzie dobrze (chyba). Choć muszę przyznać że ten hotel w którym teraz jesteśmy jest bardzo fajny i przede wszystkim nowy, pachnący chociaż 3 razy tańszy. Minusem jest jego lokalizacja dalej od plaży i brak basenu :(
No więc wakacje (czytaj pobyt z przyjaciółmi ) zaczęły się obiecująco
Tego mi brakowało. Brakuje w tym zestawie jednej rzeczy i nie jest to cola :-) oczywiście polskiego chleba.
Następna przygoda w kolejce to jak myślicie co to
 Nogi Blanki, córki naszej przyjaciółki. Blania całkowicie niechcący ścisnęła nogami meduzę nacierpiało się dziecko a rodzice zaliczyli wizytę u lekarza 200 zł zastrzyk (pamiętajcie o ubezpieczeniu licho nie śpi). To był jednocześnie nasz ostatni pobyt na plaży i w wodzi bo jak widać meduzy atakują.
Następnie ruszyliśmy w teren. Padło na jakaś wodną wycieczkę generalnie wszyscy  byliśmy zachwyceni




 jakieś dziwne stworzenia robiły nam masaż dosyć zabawne to było



 było i karmienie orłów. Jest ich tutaj ogrom i stąd nazwa wyspy Langkawi czyli po prostu brązowy orzeł.
Dotykaliśmy dziwnych stworzeń oraz karmiliśmy płaszczkę :)
 


 mistrz drugiego planu


 moczenie nóg z rybkami a raczej sumami które łaskotały nas swoimi wąsami.



 poniżej foto z rekinem
no i powrót do hotelu tradycyjnie
moje córki śpią w każdej dogodnej
dla nich pozycji

tu akurat Lenka zauważcie ze trzyma zupkę chińską w ręku zjedzoną do połowy ale nie wylała dojadła
później.






Oczywiście wieczór był męczący więc następny dzień na basenie, i dalej to już z górki kac śniadanie wybór następnej wycieczki padło na podniebny most . Wyszliśmy z hotelu złapaliśmy taxi i zaparło mi dech w piersiach cena ok 200 zł za ok 40 km chyba najdroższe kilometry w naszym życiu, tak tak byliśmy grupą wiec trochę się koszty rozłożyły .





tak tam byliśmy


no i to by było na tyle z wizyty przyjaciół oni ruszyli dalej do Singapuru , Bali itp  miejsc które my pewnie tez za jakiś czas będziemy oglądać. My jeszcze zostajemy bo nie wszystko zobaczyliśmy ale o tym  wkrótce :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz