poniedziałek, 26 września 2016

Bangkok Wyprawa 2016/2017



Hello, ello
Witamy wszystkich ponownie po około 105 dniach przerwy.
Na wstępie chciałbym wszystkim śledzącym tego bloga serdecznie podziękować. Pewnie nie wiecie, ale napisze wam o tym. Przez cała poprzednią podróż czyli 8 i pół miesiąca mieliśmy ponad 13 tysięcy odsłon (wszystkich odsłon mamy już ponad 21 tyś), jak będzie w tym roku przekonamy się. Wiemy że sporo  tych odsłon to nasza rodzina, ale to głównie dla nich był założony ten blog. Charakter i styl pisania bloga jest taki a nie inny ponieważ pisze go głowa rodziny a szyja czasami sprawdza tylko błędy. Wszelkie sugestie dotyczące zmiany stylu będą ignorowane J. Zapraszamy bardzo do śledzenia naszych dalszych przygód, w tym roku będą one nie mniej ekscytujące niż poprzednie (taką mamy nadzieję). No to na tyle z powitania.
Z ciekawostek napisze tylko że na poprzedniej podróży wykończyliśmy 3 amatorskie kamery podwodne, utopiłem jeden nowy telefon, drugi nowy nam skradziono, jeden tablet dziewczyn nie dotrwał nawet do połowy podróży i na koniec perełka dla tych wszystkich którzy nam źle życzyli. Zakupiony, piękny,  nowy aparat Cannon z fajnym, nowym obiektywem też poznał smak słonej wody i stoi teraz w pokoju jako eksponat J. Ale żeby nie było pozbieraliśmy się  już po tych stratach i zakupiliśmy bardziej odpowiedni sprzęt do naszych potrzeb. Aha  budżet nieznacznie przekroczyliśmy, ale to nic w tym roku zaoszczędzimy na jedzeniu będziemy sami  polowali i się wyrówna.

Wyjazd do BKK (Bangkok)
Mając całe wakacje dla siebie dzieci były u babć na zmianę, zamiast wszystko sobie naszykować to pracowaliśmy od świtu do zmroku. Pakować zaczęliśmy się dwa dni przed wylotem i o dziwo poszło sprawnie. Wszystko pokupowaliśmy praktycznie w necie więc nie traciliśmy czasu na shopping. Dzień wylotu  bardzo miły bo na lotnisku żegnały nas siostra i mama żony (teściowa).

Miło było do czasu ważenia bagażu. Kto by pomyślał że owinięcie folią bagażu podnosi jego wagę ponad 5 kg ;) ale pani z linii Aerofłotu  bardzo miła przymknęła oko na nadwyżkę. Ok odprawa bagażowa za nami dalej to już jak w monopolowym flaszeczka na strefie bezcłowej zakąska (M&M tudzież gumisie na wyrównanie ciśnienia w uszach)   i do samolotu.  No i tu miłe zaskoczenie od  dłuższego czasu latamy na trasie do Azji i tym razem zdecydowaliśmy się na przewoźnika którego wszyscy znają aczkolwiek unikają  Aeroflot. Cała flota maszyn na tym kierunku po wymieniali i nasze złe wspomnienia z 2007 roku kiedy to lecieliśmy Aerofłotem do Indii poszły w niepamięć. Dodam że panny z personelu pokładowego (oczywiście je też wymienili na młodsze) zajęły  b.wysoką ocenę z zachowania się i prezencji w jakimś tam rankingu jakiegoś tam biura w moim zresztą też. Ale wróćmy do tematu lotnisko w Moskwie może nie najpiękniejsze ale  naprawdę na  wysokim  poziomie (wifi za darmo i łatwo się zalogować).

Mogę śmiało powiedzieć że Aerofłot wyrobił się jak gó… w betoniarce dorównując  na pewno do poziomu  o  wiele bogatszym  liniom arabskim (a cenami za niektóre artykuły nawet je przeskoczył). Dla mnie 4+ bo jak to bywa zawsze coś można poprawić. I tu trafiamy w sedno sprawy: w czasie startu  już z Moskwy do BKK  zablokowałem sobie monitor i mimo że ze 3 razy prosiłem o pomoc personel  to niestety jako jedyny w całym samolocie przez kolejne godziny lotu miałem migający obraz (jak pech to pech) a później bolała mnie szyja od zapuszczania żurawia w monitor żony. Dzieci nie chciały oddać swoich monitorów bez walki więc odpuściłem:)
Dolot, lądowanie odprawa w BKK bez fajerwerków jesteśmy jednymi z milionów tu przylatujących wiec zwyczajnie: dzień dobry, paszport proszę, zdjęcie do albumu służb tajskich, wiza, kopa w dupę następny proszę. Transport  do city opisany poprzednim razem taniutko metrem bez stresu pod sam hotel. Hotel jak każdy w Bkk może poza metrażem wzięliśmy sobie 34 m2 nie wyróżniał się niczym, no może widok z okna, ale jak bierzemy opcje z Agody to też się nie dziwmy jest taniej w zamian za np: kiepski widok z okna.

Zwiedzanie BKK  co tu zwiedzać jak jest się 5 czy 6 raz. Piwko w dzielnicy rozpusty (Patpong) w godzinach jeszcze w miarę przyzwoitych żeby córki nie podłapały o co tam chodzi i lulu. Jeden dzień luźny i już wiemy co chcemy zobaczyć słynny  na całym świecie bazar który składa się i rozkłada na czas przejazdu pociągu (bynajmniej bardzo ciekawie to wyglądało w TV na jednym z kanałów) w miejscowości Meaklong jakieś 60 -70 km od Bangkoku . 


No wiec rano pobudka jeszcze nie zaaklimatyzowani wstaliśmy o 10. O 11 startujemy na  kolejkę dojeżdżamy do stacji  Wongwian Yai za ok 31 thb . Udajemy się na dworzec  kolejowy o tej samej nazwie jakieś  może 500 metrów dalej Wongwian Yai Railway Station. Kupujemy bilet do  Mahachai Railwaya 10 thb i jedziemy około godziny, następnie wyskakujemy.  Jest koniec torów, walimy prosto z buta na prom jakieś 3 min spacerem bilet za 3 thb i przepływamy na drugą stronę rzeki, od ręki po wyjściu z tz. rękawa walimy w prawo na następny dworzec  kolejowy Ban Laem Railway Station. Wtedy kupujemy ostatni potrzebny nam bilet do Meaklong za 10 thb  i jesteśmy na miejscu . Tak wygląda  teoria w  praktyce  pierwszy pociąg którym jechaliśmy z BKK opóźnił się 10 minut i jak przepłynęliśmy rzekę, nie wyrobiliśmy się na jeden z 3 pociągów do Meaklong. Zabrakło nam 7 minut, a tak dobrze nam szło. Następny odchodzi za kilka godzin ale nie to jest problemem. Niestety jak nim pojedziemy nie będziemy mieli czym wrócić do BKK i to dopiero może być problem a już na pewno może nas to dużo kosztować. Niestety nikt tutaj nie mówi po angielsku więc ze spuszczona głową wracamy na prom. 

Podczas krótkiej przeprawy wpadliśmy na genialny pomysł dojechania na bazar jakimś innym środkiem lokomocji. Po niezbyt długim poszukiwaniu i zaczepieniu kilku tubylców znaleźliśmy busa do Meaklong cena 50 tbh. Dojechaliśmy  w ostatniej chwili. Za 20 minut odjeżdżał ostatni pociąg tego dnia. Kupiliśmy bilety, zrobiliśmy parę fotek na torach i zajęliśmy miejsca do filmowania. Kasia i Lena z przodu (wepchnęły się do kabiny motorniczego) a ja z Karolą z tyłu. Materiał filmowy  będzie dostępny w późniejszym terminie na youtube , ale jak mogę się wypowiedzieć to to co profesjonalnie poskładali w Discavery  w rzeczywistości jest mniej imponujące. Ale nieważne byliśmy zobaczyliśmy nikt nam tego nie odbierze. W pociągu znowu byliśmy jedynymi białymi :) Wróciliśmy późno do BKK z postanowieniem że jedziemy na południe. Gdzie jeszcze nie wiemy. Udamy się na dworzec autobusowy i los za nas zadecyduje :)))
Tajlandia chyba nas już nie jara choć jedzenie mają najlepsze.


Ps. Już dojechaliśmy dokładnie 864 km w/g  nawigacji ale o tym następnym razem

trochę fotek

 no żyją jak nasi cyganie
 pociąg 3 kasy niewiele sie różni od naszego starego żółtka
 dzieci gonią odjeżdżający pociąg
 takie tam z córką
 Lenka dorwała maskotkę
 za chwilę ruszamy :)
 moja nowa zabawka do rejestrowania naszej przygody

 w oczekiwaniu na brykę
 lotnisko w Moskwie
 nasz dobytek na 8 i pół miesiąca
no oczywiście Lena już dorwała jakiegoś sierściucha



muszę się rozkręcić jestem taki jakiś niemrawy 
pozdrawiamy


a tu powitanie pisane jeszcze w Polsce na wyjeździe napisałem już całkiem nowe
 może ktoś ma ochotę przeczytać :)

Co by nie tracić czasu na pierdoły zapraszam wszystkich do dalszego śledzenia naszej następnej spontanicznej wyprawy do Azji i  przez Azję. Jeżeli kogoś interesuje plan naszej podróży  no to niestety pierwsze rozczarowanie , planu tak jak w ubiegłym roku brak . Są za to chęci na zwiedzenie co najmniej 3 krajów . I tak krajów tranzytowych nie wymieniam no chyba że wylądujemy w Tajlandii na wyspie na której jeszcze nie byliśmy, albo w Malezji znajdziemy coś lepszego niż wyspy Perhentian o których  nie da się zapomnieć. W skrócie podróż ma wyglądać tak Indonezja -Filipiny-Australia-Indonezja. Jak się domyślacie rzeczywistość to już inna inszość, jedyne co jest pewne to czas zostajemy minimum do końca maja 2017 roku. Następne święta spędzone w krainie czarów ( tym razem udało nam się kupić opłatek na wigilię ).
Dla nowych czytelników  przypomnę tylko że jesteśmy czteroosobową rodziną w stylu
2 + 2  córki maja 9 i 7 lat generalnie już się przyzwyczaiły do takiego stylu życia, uczą się wszystkich języków jakie spotykamy w czasie podróży.
Uprzedzając wasza następną myśl odnośnie tego skąd mamy forsę na tak dalekie i długie podróże
odpowiem wam jesteśmy po prostu ciułaczami którzy po kilku wizytach w biedniejszych krajach stwierdziliśmy że dobra doczesne nie są nam aż tak bardzo potrzebne, jedni wolą nowe auto inni większe mieszkanie my poszliśmy w całkowicie drugą stronę. Wielki dom zamieniliśmy na 30m2 w wielkiej płycie, auta mamy  wysłużone a każdą zarobioną złotówkę cierpliwie odkładaliśmy na konto.  Powiecie  niemożliwe a jednak jesteśmy tego żywym  przykładem i cała reszta podróżujących ludzi których spotykaliśmy w czasie naszych wędrówek też.
Pozwolę sobie wrócić jeszcze myślami do poprzedniego wyjazdu. Bez wątpienia było to najwspanialsze ponad 8 msc naszego życia. Choć bywały chwile ciężkie jak np: młodsza córka nie mogła złapać uciekającego w głębiny  żółwia albo było za mało kotów na wyspie  :) itp zdarzenia.