Po Cameron przyszedł czasz na Kuala Lumpur. Czekałem na tą stolicę i już wiem że było warto. Dojechaliśmy autobusem i zostaliśmy wyssadzeni na KL Sentral - stacji kolejki naziemnej i metra w jednym. Krótkie rozeznanie, rzut okiem na sposoby przemieszczania się i podróż jedną stacje kolejką do hotelu w dzielnicy China Town. Po krótkim wyborze hotelu wylądowaliśmy nad sławnym na cały net nocnym bazarem. Ceny pokoi od 40 zł w górę wiec każdy coś dla siebie znajdzie. Zacznę od bazaru dokładnie w takim stylu jak Patpong w Bangkoku z tym że co najmniej trzy razy większy z bardzo podobnym asortymentem . Czynny od 11.00 do 23.00 tak "pi razy drzwi". Dodam że towar jest lepszej jakości ale to już zasłyszane opinie.
Transport po KL rewelacyjnie prosty i tani. Oczywiście pisze o kolejce naziemnej jak i podziemnej bo takowa miejscami też jest i kolejka podmiejska też łatwizna , bierzemy mapkę szukamy miejsca docelowego sprawdzamy co tam jedzie , na automacie biletowym naciskamy odpowiedni przycisk i cała sztuka . Autobusy tu już znajomość malezyjskiego wymagana :)
Do KL przyjechaliśmy też z jednego konkretnego powodu córka posiała gdzieś aparat ortodontyczny więc musieliśmy zrobić jej nowy, wyszukaliśmy ortodontę w necie i pojechaliśmy. Okazało się że klinika mieści się chyba w największym centrum handlowym jakie widziałem przy stacji kolejki Imbi nazywa się Berjava Times Square. To że było 9 pięter ze sklepami to można powiedzieć że raj dla kobiet ale już w części rozrywkowej szczęka mi opadła :-) , kolejka górska w pomieszczeniu która jeździła między4 a 9 piętrem.
Dla mnie bajka, nie skorzystałem z prostej przyczyny moje dzieci by mi nie wybaczyły bo też bardzo chciały ale niestety trzeba mieć minimum 140 cm wzrostu żeby skorzystać. Cena chyba 60 dych dorosły i możesz korzystać ze wszystkich atrakcji.
Wieże Petronas Tower od tego powinienem zacząć ale już trudno będzie nie po-kolei. Do KL dojechaliśmy w niedziele o 13 godz zakwaterowanie poszło szybko wiec ruszyliśmy spacerem na obchód . Szliśmy w stronę wież i daj boże został nam kawałek gdy nagle przejechał policjant na motorze z włączonymi syrenami a za nim cała kompania. Okazało się że uprzedził nas nie kto inny jak sam Barack Obama ze swoją świtą .
Biorąc wszystkie za i przeciw odpuściliśmy sobie wieże w niedziele bo wiedzieliśmy że będzie to wyjątkowo trudne. Za to udaliśmy się tam we wtorek raniutko i było ok. Do wiadomości turystów wieże nie czynne są w poniedziałek bilety dla nie Malezyjczyków 85 ringgitów dla dziecka 35 ringgitów.
Wrażenia: most który łączy wieże jest na wysokości 170 metrów i powiem szczerze dupy nie urywa, czujesz wręcz że dałeś się wyrolować wjeżdżając tu, ale po 10 min pakujesz dupsko do windy i gnasz na 430 metr, czyli 86 piętro najwyższy punkt widokowy w wieżach i tu dopiero czujesz tą wysokość wtedy dociera do ciebie że warte to było każdego ringgita. Nad twoją głową już tylko dwa piętra techniczne i iglica zajefajnie. Jest tak wysoko że ludzi na dole nie widać a dookoła dachy budynków, no i oczywiście bliźniacza wieża.
Czy warto - zdecydowanie tak.
Następne do zwiedzenia w KL było Batu Cave dojazd dziecinnie prosty jedziemy na KL Sentral podchodzimy do Kasy nie wiem akurat czemu nie z automatu płacimy chyba 2,5 ringgita schodzimy do kolejki i jedziemy ok 25 min na ostatni przystanek wysiadamy i naszym oczom ukazuje się postument wielkości wieżowca a za nim 250 schodków które trzeba zaliczyć bo przecież po to tu przyjechaliśmy.
Jaskinia jak jaskinia naprawdę duża ale myślę że tu trzeba wycelować w luty i przyjechać jak jest obchodzone ichniejsze święto wtedy może być jeszcze ciekawiej. To właśnie w trym czasie ma miejsce ten rytuał gdzie wbijają sobie haki w plecy i okaleczają swoje ciała .
Z KL rozstajemy się beż żalu stolica bardzo nam się podobała jest czysto, można liczyć spokojnie na pomoc miejscowych. Zabudowa ładna, ulice szerokie nie ma wrażenia że spaceruje się w "tunelu", wrócimy tu jeszcze po odbiór aparatu dla Lenki ale czy będziemy spać chyba nie.
Wiem doskonale że ominęliśmy parę ciekawych miejsc lecz niestety nie wszystko nas interesuje.
Pozdrawiamy
Transport po KL rewelacyjnie prosty i tani. Oczywiście pisze o kolejce naziemnej jak i podziemnej bo takowa miejscami też jest i kolejka podmiejska też łatwizna , bierzemy mapkę szukamy miejsca docelowego sprawdzamy co tam jedzie , na automacie biletowym naciskamy odpowiedni przycisk i cała sztuka . Autobusy tu już znajomość malezyjskiego wymagana :)
Do KL przyjechaliśmy też z jednego konkretnego powodu córka posiała gdzieś aparat ortodontyczny więc musieliśmy zrobić jej nowy, wyszukaliśmy ortodontę w necie i pojechaliśmy. Okazało się że klinika mieści się chyba w największym centrum handlowym jakie widziałem przy stacji kolejki Imbi nazywa się Berjava Times Square. To że było 9 pięter ze sklepami to można powiedzieć że raj dla kobiet ale już w części rozrywkowej szczęka mi opadła :-) , kolejka górska w pomieszczeniu która jeździła między4 a 9 piętrem.
Dla mnie bajka, nie skorzystałem z prostej przyczyny moje dzieci by mi nie wybaczyły bo też bardzo chciały ale niestety trzeba mieć minimum 140 cm wzrostu żeby skorzystać. Cena chyba 60 dych dorosły i możesz korzystać ze wszystkich atrakcji.
Wieże Petronas Tower od tego powinienem zacząć ale już trudno będzie nie po-kolei. Do KL dojechaliśmy w niedziele o 13 godz zakwaterowanie poszło szybko wiec ruszyliśmy spacerem na obchód . Szliśmy w stronę wież i daj boże został nam kawałek gdy nagle przejechał policjant na motorze z włączonymi syrenami a za nim cała kompania. Okazało się że uprzedził nas nie kto inny jak sam Barack Obama ze swoją świtą .
Wrażenia: most który łączy wieże jest na wysokości 170 metrów i powiem szczerze dupy nie urywa, czujesz wręcz że dałeś się wyrolować wjeżdżając tu, ale po 10 min pakujesz dupsko do windy i gnasz na 430 metr, czyli 86 piętro najwyższy punkt widokowy w wieżach i tu dopiero czujesz tą wysokość wtedy dociera do ciebie że warte to było każdego ringgita. Nad twoją głową już tylko dwa piętra techniczne i iglica zajefajnie. Jest tak wysoko że ludzi na dole nie widać a dookoła dachy budynków, no i oczywiście bliźniacza wieża.
Czy warto - zdecydowanie tak.
Następne do zwiedzenia w KL było Batu Cave dojazd dziecinnie prosty jedziemy na KL Sentral podchodzimy do Kasy nie wiem akurat czemu nie z automatu płacimy chyba 2,5 ringgita schodzimy do kolejki i jedziemy ok 25 min na ostatni przystanek wysiadamy i naszym oczom ukazuje się postument wielkości wieżowca a za nim 250 schodków które trzeba zaliczyć bo przecież po to tu przyjechaliśmy.
Jaskinia jak jaskinia naprawdę duża ale myślę że tu trzeba wycelować w luty i przyjechać jak jest obchodzone ichniejsze święto wtedy może być jeszcze ciekawiej. To właśnie w trym czasie ma miejsce ten rytuał gdzie wbijają sobie haki w plecy i okaleczają swoje ciała .
Z KL rozstajemy się beż żalu stolica bardzo nam się podobała jest czysto, można liczyć spokojnie na pomoc miejscowych. Zabudowa ładna, ulice szerokie nie ma wrażenia że spaceruje się w "tunelu", wrócimy tu jeszcze po odbiór aparatu dla Lenki ale czy będziemy spać chyba nie.
Wiem doskonale że ominęliśmy parę ciekawych miejsc lecz niestety nie wszystko nas interesuje.
Pozdrawiamy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz