piątek, 27 listopada 2015

Kuala Lumpur ...

Hejka
Po Cameron przyszedł czasz na  Kuala Lumpur. Czekałem na tą stolicę i już wiem że było warto. Dojechaliśmy autobusem i zostaliśmy wyssadzeni na KL Sentral - stacji  kolejki naziemnej i metra w jednym. Krótkie rozeznanie, rzut okiem na sposoby przemieszczania się i podróż jedną stacje kolejką do hotelu w dzielnicy China Town. Po krótkim wyborze hotelu wylądowaliśmy nad sławnym na cały net nocnym bazarem. Ceny pokoi od 40 zł w górę wiec każdy coś dla siebie znajdzie. Zacznę od bazaru dokładnie w takim stylu jak Patpong w Bangkoku z tym że co najmniej  trzy razy większy z bardzo podobnym asortymentem . Czynny od 11.00 do 23.00 tak "pi razy drzwi". Dodam że  towar jest lepszej jakości ale to już zasłyszane opinie.

Transport po KL  rewelacyjnie prosty i tani. Oczywiście pisze o kolejce naziemnej jak i podziemnej bo takowa miejscami też jest i kolejka podmiejska też łatwizna , bierzemy mapkę szukamy miejsca docelowego sprawdzamy co tam jedzie , na automacie biletowym naciskamy odpowiedni przycisk i cała sztuka . Autobusy tu już znajomość malezyjskiego wymagana :)

Do KL przyjechaliśmy też z jednego konkretnego powodu córka posiała gdzieś aparat ortodontyczny więc musieliśmy zrobić jej nowy, wyszukaliśmy ortodontę w necie i pojechaliśmy. Okazało się że klinika mieści się chyba w największym centrum handlowym jakie widziałem przy stacji kolejki Imbi nazywa się Berjava Times Square. To że było 9 pięter ze sklepami to można powiedzieć że raj dla kobiet ale już w części rozrywkowej szczęka mi opadła :-) , kolejka górska w pomieszczeniu która jeździła między4 a 9  piętrem.
Dla mnie bajka, nie skorzystałem z prostej przyczyny moje dzieci by mi nie wybaczyły bo też bardzo chciały ale niestety trzeba mieć minimum 140 cm wzrostu żeby skorzystać. Cena chyba 60 dych dorosły i możesz korzystać ze wszystkich atrakcji.

Wieże Petronas Tower od tego powinienem zacząć ale już trudno będzie nie po-kolei. Do KL dojechaliśmy w niedziele o 13 godz zakwaterowanie poszło szybko wiec ruszyliśmy spacerem na obchód . Szliśmy w stronę wież i daj boże został nam kawałek gdy nagle przejechał policjant na motorze z włączonymi syrenami a za nim cała kompania. Okazało się że uprzedził nas nie kto inny jak sam Barack Obama ze swoją świtą . 

Biorąc wszystkie za i przeciw odpuściliśmy sobie wieże w niedziele bo wiedzieliśmy że będzie to wyjątkowo trudne. Za to udaliśmy się tam we wtorek raniutko i było ok. Do wiadomości turystów wieże nie czynne są w poniedziałek bilety dla nie Malezyjczyków 85 ringgitów dla dziecka 35 ringgitów.
Wrażenia: most który łączy  wieże jest na wysokości 170 metrów i powiem szczerze dupy nie urywa,  czujesz  wręcz  że dałeś się wyrolować wjeżdżając tu, ale po 10 min pakujesz dupsko do windy i gnasz na 430 metr, czyli 86 piętro najwyższy punkt widokowy w wieżach i tu dopiero czujesz tą wysokość wtedy dociera do ciebie że warte to było każdego ringgita. Nad twoją głową już tylko dwa piętra techniczne i iglica zajefajnie. Jest tak wysoko że ludzi na dole nie widać a dookoła dachy budynków, no i oczywiście bliźniacza wieża.



Czy warto - zdecydowanie tak.
Następne do zwiedzenia w KL było Batu Cave dojazd dziecinnie prosty jedziemy na KL Sentral podchodzimy do Kasy nie wiem akurat czemu nie z automatu płacimy chyba 2,5 ringgita schodzimy do kolejki i jedziemy ok 25 min na ostatni przystanek wysiadamy i naszym oczom ukazuje się postument wielkości wieżowca a za nim 250 schodków które trzeba zaliczyć bo przecież po to tu przyjechaliśmy.
Jaskinia jak jaskinia naprawdę duża ale myślę że tu trzeba wycelować w luty  i przyjechać jak jest obchodzone ichniejsze święto wtedy może być jeszcze ciekawiej. To właśnie w trym czasie ma miejsce ten rytuał gdzie wbijają sobie haki w plecy i okaleczają swoje ciała .
Z KL  rozstajemy się beż żalu stolica  bardzo nam się podobała jest czysto, można liczyć spokojnie na pomoc miejscowych. Zabudowa ładna, ulice szerokie nie ma wrażenia że spaceruje się w "tunelu", wrócimy tu jeszcze po odbiór aparatu dla Lenki ale czy będziemy spać chyba nie.

Wiem doskonale że ominęliśmy parę ciekawych miejsc lecz niestety nie wszystko nas interesuje.
Pozdrawiamy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz