niedziela, 11 listopada 2018

Filipiny oczami turysty :) (Informacje praktyczne)

Hello




Witam was po dłuższej przerwie w postach:), która była spowodowana  tylko i wyłącznie moim lenistwem :). Ale przyznać się muszę bez bicia siedząc na wyspie zabrakło mi po prostu pomysłu na wpis. Teraz nadarzyła się ku temu odpowiednia okazja. Przyjechała do nas moja siostra Kasia z mężem Bogdanem i z czystej chęci chcemy im pokazać kawałek kraju który już drugi rok jest naszym domem.

 Na dobry początek napisze może tylko że u nas oczywiście "wszystko w porządku" , a pisze to w cudzysłowu  ponieważ mam ku temu powody, filipiny jakie są wiele osób mieszkający tu wie. Dwu, trzy tygodniowi turyści  niestety muszą żyć w nieświadomości. Oczywiście nadal pozostajemy w szczęśliwym związku małżeńskim z Kasią, a nasze dzieci są piękne i zdrowe :).
Ja miałem okazje być w lipcu i sierpniu w Polsce ( tak wiem nie wszystkich odwiedziłem za co z góry przepraszam, brak czasu Nie pojechałem tam leżeć, a wykonać konkretną robotę.) 

Dwa miesiące rozłąki dobrze nam zrobiły :) , żona kocha, dzieci również ja się jeszcze zastanawiam :).
 Wróćmy do właściwego tematu posta.
"Filipiny oczami turysty". Można zapytać dlaczego tytuł taki a nie inny ? Ci co mnie znają powiedzą " Kozioł eksperymentuje " szuka sławy i pieniędzy :) ,
reszta nawet nie zauważy zmiany w formule bloga. Zresztą to jedno razowa zmiana.
 W roli turystów występują siostra i szwagier. 
 Zaczynamy :)
Ona występować będzie we wpisie jako Kasia lub siostra :)
On  to Bodzio lub  szwagier :) mistrz selfci :). 
Obecnie mieszkają na Malcie wiec brak jakiejkolwiek logiki ogólnie tu panującej oraz wszechobecny brud nie będą im obce. Z ich opowiadań wiem że na Malcie jest jeszcze większy syf niż tu.
Na Filipiny przylecieli 12.10.2018 czas jaki tu spędzą to 3 tygodnie a ja postaram się przekazać wam ich słowa, czyny  i emocje.
Na lotnisku spotykamy się chwilę po północy, pierwsze ich wrażenia  po przywitaniu wyglądają nieźle. Bodzio chwali Filipińskie linie lotnicze, mieli lot wewnętrzny z Manili do Cebu. 

Pierwsze 24 godz naszych turystów upływa całkiem spokojnie, żona zapewniła zwiedzanie miasta Cebu. 
Wyobraźcie sobie jaki syf musi być na Malcie gdzie mieszkają skoro w Cebu było czyściej.

Następna doba to już istny maraton, z Cebu 03.00 rano wyjazd na rekiny do Osolob. Dzięki bogu mamy spoko kierowce. Można jeszcze przymknąć oko bo jedzie ostrożnie. Kierowca pomaga nam na miejscu, cena za pływanie z rekinami wielorybimi to 1000 peso jakieś 75 zł.

 Do 09.00 jesteśmy  obrobieni.Choć te rekiny to istna komercja ludzi tysiące to wszyscy są zachwyceni. (nie ma wśród nas nikogo z greenpeace) 


Dalej jest wodospad Tumalog Falls cena 20 peso jakieś 1,5 zł plus jak ktoś chce bierze motor za 50 peso żeby zjechać
do wodospadu (pan kierowca każe zapamiętać nr maszyny i po wizycie odwozi nas na górę) można też zejść i wejść na nogach odcinek od parkingu do wodospadu to 600-800 metrów. Mimo że wejście na wodospad taniutko i wydawać by się mogło że to następny punkt do wyciągania kasy od turystów to wrażenia bardzo pozytywne, bardzo wysoki wodospad z niewielką ilością wody, ale może się podobać.


 Trzeci punkt programu to Kawasan falls. Wejściówka nie jestem pewny ale 150 peso osoba dzieci free. Wrażenia :) na twarzach moich turytów  króluje uśmiech to znaczy ze się podoba spędzamy tam ze 3 godziny. Niestety odpuściliśmy sobie skoki bo byliśmy z dziećmi.

 I ostatnia tego dnia "atrakcja to miasteczko Moalboal. Dotarliśmy tu już koło godz. 17 wymęczeni jak mopsy nic już nam się nie chce, wieczór spędzamy na basenie przy drinku.
Siostra której jak do tej pory się podoba wychwytuje pierwszy minus, mimo ustalonych z góry cen zauważa że Filipińczycy próbują wyciągnąć od nas więcej kasy. 
Ona to tylko zauważa dla nas jest to swego rodzaju choroba filipińczyków  (oskubać białego, to ich motto życiowe). Drugi rok na Filipinach nauczył nas że dajemy odliczoną kasę i wysiadamy. I tak robi moja żona ja natomiast wdaje się w dyskusje, najchętniej obciął bym filipińczykowi głowę i tak nie wie jak z niej korzystać.

Dwa dni wycieczki za nimi, budzimy się dnia trzeciego i pada :(, jak by na to nie patrzeć jest tu teraz pora deszczowa.
Zanim zjedliśmy śniadanie świeciło już piękne słońce. mieliśmy upatrzoną wycieczkę na rafę , sardynki i żółwie. Nie pozostało nic innego jak skorzystać. Dla nas można powiedzieć to miała być taka pierwsza prawdziwa zajawka z komercyjnej wycieczki na filipinach. Rafa fajna, sardynki ciekawe a raczej pływanie pośród  nich, a żółwie to taka wisienka na torcie. 



Opaleni i uradowani wróciliśmy do hotelu. Cena za wycieczkę 2500 peso tj. ok 200 zł za łódź. Cena spoko biorąc pod uwagę że żółwie spotkamy dość gęsto a cenę łodzi podzieliliśmy na kilka osób.
Wycieczki dzień 4 :) z wyspy Cebu przepływamy na wyspę Negros nawet nie myślałem że to będzie takie szaleństwo. 

Zamiast zjechać w dół wyspy Cebu i przedostać się do Dumagete tak jak każdy biały człowiek ja wybrałem inną trasę. Z portu Tangil po stronie Cebu do portu Guihlngan na Negros. I tak droga do czasu przeprawy promowej plus sam prom spoko, ale jazda po Negros to woła o pomstę do
nieba, masakra. Udało nam się dojechać do dziury o nazwie Bais. Dwa hotele na krzyż i nic więcej, ale że reklama dźwignią handlu to postanowiliśmy wybrać się  dnia następnego na te reklamowane tu filipińskie hawaje. 



No szczerze dupy nie urywa, ale jest coś co przyprawia nas o szybsze bicie serca. To pływanie wśród delfinów i to nie jakaś pogoń jak w Indonezyjskiej miejscowości Lovina na Bali, tu były po prostu dziesiątki delfinów pływających przy łódce. Wow!!!! coś niesamowitego. 





Cena w/g mnie przystępna 2500 peso za łajbę do 10 osób. 
Jak do tej pory turyści się nie skarzą, może tylko siostra daje jasny przekaz że żarcie to o dupę potłuc nic tu dla niej nie ma. Ps. Kasia się zreflektowała na Negros lepsze jedzenie niż na Cebu. Po wycieczce wracamy do hotelu zabieramy bagaże i lecimy dalej. Przystanek Dumagete :) pewnie kiedyś byśmy odwiedzili tą miejscówkę, ale  teraz nadarzyła  się  super okazja. Nasz kolega Rafał autor bloga "Szukajac przygody" żeni się i zostaliśmy zaproszeni na wesele.

 Choć wesele jest w czwartek my już we wtorek zaczynamy integracje z innymi gośćmi z Polski :).
Środa zlatuje nam na zwiedzaniu miasta, wypożyczyliśmy nawet skutery (drogo w porównaniu z naszą wyspą 400 Peso za dzień ). Zrobiliśmy wycieczkę na Twin  Lakes, prawie się udało . Niestety to wyjazd w góry i tam nas dopadł deszcz, musieliśmy wrócić, choć do jeziora udał się dojechać. 



Zaliczyliśmy kino, jakieś gary i wystarczy wrażeń. 
Dzień wesela wiadomo do dziewczyn bez noża lepiej nie podchodzić, malują pazury, upiększają się na wszystkie możliwe sposoby.(Ale czy to im coś pomoże nie sądzę).
Pod kościół zajechaliśmy z rozmachem trycyklem, siostra stwierdziła ze to niepowtarzalny na europejskie warunki środek transportu. 
To w sumie nasze pierwsze wesele na Fili i byliśmy bardzo ciekawi jak to wygląda, a wygląda to bardzo podobnie jak w PL: kościół, przysięga, sala bankietowa przepyszne jedzenie (zero alko). I właśnie ten brak alko wywarł na mnie duże zaskoczenie. 


Rafał i Christina wyglądali zjawiskowo, trzeba przyznać że wszystko było dopracowane do najdrobniejszego szczegółu.

Ale po oficjalnej imprezie która trwa około 3 godz wieczorem wszyscy chętni ruszają na disco :).
No i tu można by było opisać pobyt tam krótko "działo się". Poznaliśmy większość polskich gości Rafała, a wiadomo jak są Polacy to jest impreza :). Dzień po były poprawiny na wyspie Siquijor, bo właśnie tam mieszka dużo polonii, my niestety mimo obietnicy że dotrzemy słowa nie dotrzymaliśmy. ( Kac gigant !!!!!! ). A tu żeby nie było że za mało opisałem imprezę proszę oto link:

Kozioł u Barana na weselu

a tu cały blog Rafała 

https://szukajacprzygody.pl/

Czas wracać na wyspę. Siostrę i szwagra wymęczyliśmy tak że już chcieli wypoczywać na plaży. Przyznajemy im racje :).
Była sobota nie najlepszy czas na podróż autobusem , ale zbytnio nie mieliśmy wyjścia. Trasa może nie zbyt długa bo jakieś 290 km, za to czas już iście mistrzowski prawie 9 godzin :). Brak słów a już na pewno pochlebnych komentarzy.  W Cadiz nocleg w znanym nam bardzo dobrze hotelu i następnego dnia rano docieramy na naszą wyspę :).
Nasi turyści wymęczeni, ale szczęśliwi.
Ponad tydzień włóczyli się z nami humory im dopisują. Siostra mówi że na Negros  jedzenie o niebo lepsze niż na Cebu. Szwagier  jadłby konia z kopytami wiec jemu bez różnicy byle coś do żołądka dostarczyć, Kasia już bardziej wybredna to nie, tamto nie, ale jakoś dała rade. Transport po wyspach i między nimi też oczywiście pozostawia wiele do życzenia.
Następnie dużo dni upływa nam na błogim lenistwie, córki mają dwa tygodnie ferii w szkole wiec próbujemy jakoś wszystko ogarnąć. Turyści nasi zachwyceni Bantayanem jako wyspą i Santa Fe jako naszą wioską. Żona dwoi się i troi żeby zapewnić im moc wrażeń, ale z jakim skutkiem jej to wychodzi to nie wiem :) .
W każdym razie nie będę tego rozpisywał na części pierwsze uwierzcie mi na sowo zobaczyli to co na wyspie do zobaczenia jest :). Przekaże to poniżej jako foto relacje Bodzio jak na turystę przystało wykonał dobrą robotę ( setki zdjęć mam na myśli) 
 W drodze na naszą malutką wysepkę :)
 Nasi znajomi z wyspy Damian i Justyna  ( od lewej patrz) i nasza tradycja Cola wieczorową porą

 jedno z wielu zdjęć plenerowych
 Bodzio bawoła nie widział :)
 Kota Park Madridejos
 Takie tam zdjęcie w ruinach 
 Suszone rybki
Potrzebujesz dziecko do wyboru do koloru ( choć nie kolor jednolity)

To już klasyka zdjęcie z Susaną chyba każdy kto odwiedził mnie na Bantayanie ma zdjęcie z tym autem

 Front kościoła w Bantayanie
 I te zachody słońca u Rene w Marikabanie 
 nadmiar Coli nie boli
 master selfi

 A teraz zapytajcie Bodzia czy ma jeszcze wszystkie palce :););)
 jest nieźle 
 i znowu zachód

 Lasy mangrowe

Tak sie lata po wyspie :)
 Był czas i na relaksik
 targ rybny
 Virgin Island to taka "perełka" tu ( bardzo długo tak myślałem, a później dotarło do mnie że przy prawie każdej większej wyspie jest jakaś malutka Virgin Island)

 10 rocznica ślubu Bodzia i Kasi na plaży wystawna kolacja

 walki kogutów
 i znowu gdzieś na plaży
następny zachód słońca

 a tu nasza najnowsza atrakcja na wyspie, niewielka jaskinia z wężami ( pytony wiszące pod sklepieniem) które polują na nietoperze latające wewnątrz jaskini. 

Warto również wspomnieć wizyty u szamana po których Bodzio miał mieszane uczucia a siostra jest pełna nadziej. Ja już tam z nimi nie jeździłem bo jak wiadomo w zabobony nie wierze. Za to moja żona odnalazła się w roli (no właśnie nic mi do głowy nie przychodzi). Pamiętam tylko niektóre z zaleceń szamana np; trzy dni nie myć prawej ręki :) :) :), a najlepsze było trzy dni bez kąpieli :) :) :) wyobrażacie to sobie taka plaża, żar z nieba , ciepła woda a tu taki przykaz :). Nie dziwię się że mister selfci miał minę nie tęgą ( łącze się Bodzio z Tobą w bólu, moja też ma czasami takie odpały)

Oczywiście tych zdjęć mógłbym tu opublikować grubo ponad 200 ale to by was zanudziło na śmierć.
Wróćmy do tego co ważne, a wiec naszych the besciaków turyściaków. W/g mojej wiedzy, raczej pamięci, a pije dużo coli wiec może ona szwankować Siostra i szwagier zapłacili ok 1600 euro lot z Malty do Turcji, Turcji do Manili i Manili do Cebu. Nie wiem czy to dużo biorąc pod uwagę to że nieraz bilety sa w granicach 2.400 zł osoba tam i powrót. Ja dla przykładu mogę napisać że bez promocji bilet z 3 dniowym wyprzedzeniem Filipiny-Warszawa i powrót zapłaciłem 3600 zł liniami Emirates. No ale na cenę biletów ma bardzo wiele czynników trasa, termin, międzylądowania, czas oczekiwania między tym lądowaniami itd. Nasi turyści przepuścili w 19 dni 1300 euro na miejscu. Czy to dużo czy mało nie wiem w każdym razie pierwsze około 9 dni włóczyliśmy się po wyspach i korzystaliśmy z wszystkich atrakcji czekających po drodze, a za hotele płaciliśmy w granicach 80-120 zł. Później już na naszej wyspie zamieszkali w naszym zamku :) dostali pokój dzieci a my jak przystało na pól filipińczyków daliśmy sobie rade :).  Wy byście musieli doliczyć zależnie od standardu od 50 do 150 zł nocleg (górna granica jest sporo wyższa ,ale Ci co płacą po 500 za nocleg nie czytają takich bzdur).
Wrażenia jakie na nich wywarły Filipiny są raczej pozytywne, zapowiedzieli się od razu z następną wizytą :0.
Pamiętajcie tylko o jednym oni byli prowadzeni za rękę przez cały okres pobytu wiec szansa na to ze ktoś ich wykiwa była zmniejszona do minimum. A i tak się zdarzyło że Bogdanowi raz babka nie wydała 50 peso(około 4 zł) reszty.
Tak że ten tego nawet najlepsza ochrona czasami zawodzi :).



kontakt 

pitchers@hoga.pl

fb/koziolkiwazji