wtorek, 17 listopada 2015

Malezja Ipoh

witamy

Oto następna odsłona z naszej przygody Miasto Ipoh .
No wiec tak dotarliśmy tu bardzo wygodnym autobusem :-)
po trzy miejsca w rzędzie to taki VIP bus . Do miasta przyjeżdża się na dworzec Amanian coś tam , dworzec główny jest jeden na samych przedmieściach miasta później trzeba dojechać taxi lub miejskim autobusem  do  centrum. Wybraliśmy oczywiście autobus 5 zł za całą familię i jedziemy panie Maciejka . Po 20 min docieramy do dworca autobusowego dla autobusów miejskich w samym centrum Ipoh , 30 min spacerkiem  ponieważ nie znamy miasta, tyle zajęło nam przejście 1,2 km do hotelu, ale daliśmy rade następny taksiarz nie zarobił
powyżej Karola padła przed drzwiami hotelu jak doszliśmy. Co by można było powiedzieć o mieście a nie urazić nikogo czułem się tu po prostu jak w Wawie na ul. Modlińskiej całe miasto pomijając ścisłe centrum to jeden wielki komis samochodowy, każdy skrawek placu, każda wylotówka z miasta to komis, komis i jeszcze raz komis oczywiście samochodowy i czemu w przewodniku piszą że to taka ich niniejsza dolina krzemowa nie mam pojęcia.
Rzecz która nas zmartwiła to brak możliwości wypożyczenia skutera, mieszkaliśmy niedaleko centrum więc spacery były ale co dalej. Okazało się że idealnie jest rozwiązana komunikacja miejska pojedziesz wszędzie gdzie chcesz za marne 5 zł lub 3 zł i to od całej naszej czwórki wiec nie narzekaliśmy zbyt głośno. Zwiedziliśmy dwie albo trzy świątynie obskoczyliśmy stare miasto i to chyba wszystko z Ipoh . Z ciekawszych  rzeczy to chyba tylko świątynie i stare miasto reszta nie powala a wręcz odrzuca. Jeden dzień wystarczy żeby wszystko co najważniejsze zobaczyć, miasto tranzytowe można się przesiadać we wszystkich kierunkach. (Okiem Koziołkowej: Nie do końca mogę się zgodzić:) Co pewnie tych co nas znają nie dziwi. Miasto jest bardzo urokliwe, a starówka wprost zachwyca architekturą. To trochę jak powrót do przeszłości. Jest ulica z indyjskimi artykułami, z chińskimi, taka na której są krawcy, hurtownie, zakłady pogrzebowe itp. Znaleźliśmy jeszcze jedną ulice na której po całej długości były murale przedstawiające dawne życie w Malezji i portrety znanych ludzi. Jest kilka parków z bardzo fajnymi placami zabaw co pozwoliło w spokoju poczytać i odpocząć od naszych fantastycznych dzieci. W samym mieście jest trochę rzeczy wartych zobaczenia które faktycznie można obejść jednego dnia ale prócz tego jest mnóstwo zabytków na około miasta do których można podjechać autobusem. Planowaliśmy zostać tu 2 dni a zostaliśmy 4. Niestety było to na tyle krótko że nie zobaczyliśmy wszystkiego :(
 Zakupy na nocnym bazarze
 nie wiem jak Kasia ustrzeliła tego kota, ale chyba się schował przed naszymi dziewczynami :)

 wizyta u miejscowego fryzjera z 3 pokoleniową tradycją było ok. 6 zł i wyglądam jak Brad Pitt
 malucha ustrzeliliśmy na placu zabaw w centrum miasta
 hurtownia artykułów papierniczych, dziewczyny oczywiście nic nie widzą poza kotami

 to chyba  poznajecie szafa grająca boże jaki zabytek na chodzie  przy  samym dworcu autobusów miejskich rarytas poniżej utwory  reszta to jakaś szmira indyjska albo muzułmańska

 o ten był piękny powitał nas w parku rozłożył się przy kanale burzowym co najmniej 1,5 m długości ,ale strachliwy po dwóch fotach już go nie było
 Ichniej-sza knajpa na ulicy i bardzo sympatyczni ludzie 
Przepiękny dworzec kolejowy z zewnątrz w środku już trochę mniej

I tak o to minęły kolejne dni naszej wyprawy pisze tego posta już z wyspy Pangkor przyjechaliśmy poleżeć nad wodą i od razu taki news jakieś dwa km do naszego hotelu jest małe lotnisko, jakaś awionetka z nieznanych nam przyczyn wyrżnęła na końcu pasa w ziemię i wpadła do morza zdjęcie mamy po wyciągnięciu wraku ale te z wody poszły na fejsa prawie byliśmy naocznymi świadkami
ps. prawie czyni dużą różnicę ;-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz