czwartek, 10 grudnia 2015

Malezja , Malaka

Salaman Datang  to po Indonezyjsku dzień dobry


W czasie wypoczynku w miejscowości Port Dickson dostaliśmy informację z zakładu że Leny aparat ortodontyczny jest już gotowy, było to aż o tydzień wcześniej niż zakładaliśmy. Nie ukrywam że cieszyliśmy się bardzo ze względu na to że pobyt w Porcie Dickson uważamy za czas stracony, ale ne ważne gdzieś musieliśmy przeczekać . Wracając do tematu 5 grudnia zapakowaliśmy się w autobus do KL po drodze zostawiając bagaże w skrytce w miejscowości Seramban to taka tranzytowa miejscowość, przesiedliśmy się na kolejkę do KL. W 5 godz załatwiliśmy sprawę z aparatem plus jeszcze, u Karoli pani ładna zakleja dwie dziury bo jej powyskakiwały plomby. Musimy przyznać że usługi stomatologiczne są tańsze niż u nas w kraju.


Następnie kolejka z KL do Seramban przesiadka na autobus do Malaki i o 21 z groszami byliśmy na miejscu czyli w nowej miejscowości - Malacca. Jakiś  gość za 10 ringgitów podrzucił nas na stare miasto do jakiegoś swojego kolesia do hotelu i tak zostaliśmy w Malace 6 zajefajnych dni. Po trudach podróży poszliśmy spać . Następny dzień zaczęliśmy od prania ponieważ w poprzedniej miejscowości nie znaleźliśmy pralni. Co tu dużo pisać żona po prawie 80 dniach podróży zapomniała jak wykonuje się podstawowe domowe czynności. Poniżej nasze pranie oj panie panie :-) . Najwięcej ucierpiały moje ciuchy jak pech to pech. Dziewczyny nawet się ucieszyły bo miały okazję do zakupów i wydania trochę grosza o zgrozo!!! Oczywiście kupiły więcej niż zostało zmarnowane.
 
Malaca jedno z najstarszych miast w Malezji z olbrzymią historią którą możecie sobie poczytać w internecie bo opisywał jej tu po prostu mi się nie chce, wiele muzeów między innymi muzeum marynarki wojennej jak ktoś lubi, muzeum islamu jak by komuś przyszła chęć na zmianę wiary, piękna stara zabudowa wszystko zrobione ze smakiem i gustem po prostu super. Jest też dzielnica Indyjska wiec z jedzeniem żadnych problemów i bardzo fajna chińska dzielnica więc Kaśka może zaliczyć kolejna świątynię :)
Mieszkaliśmy przy starym mieście obok nocny bazar, kawałek dalej nowoczesne sklepy nic a nic nie kolidujące ze starą zabudową.





W dzień i w nocy po mieście jeżdżą kolorowo oświetlone riksze które są jedna z większych atrakcji miasta.

 
Jest też wysoka na 80 metrów wieża widokowa skorzystaliśmy po zmroku . Bajka po prostu
 Powyżej zdjęcie w tych ala blokach mieszkaliśmy

 Na sam koniec dopatrzyliśmy się że jest basen nie zdążyliśmy skorzystać ale ładny taka 50 olimpijska.



Przez miasto idzie kanał wzdłuż którego łódki wożą turystów praktycznie na każdym kroku można się natknąć na jakieś jaszczurki, szczurki itp. po pierdółki .



Z informacji turystycznych którymi możemy się podzielić to: pokoje na starym mieście dosłownie 300 metrów od portu ceny od 50 ringgitów. Połączenie autobusowe z praktycznie każdym miejscem w Malezji . Jest też port i połączenie promowe z Indonezją . Bilet do Dumai 135 rinngitów dorosły wiza Indonezyjska do otrzymania w Dumai za 35 dolców. Jest też połączenie z Bergasi ale tu już trzeba mieć wizę wyrobioną bo nie wpuszczą na prom cena taka sama.. Można wypożyczać rowery to jest ważne 3 ringgity za godz albo 15 za dzień i szaleć po mieście.
 Kozioł szaleje ale na telefonie jak Kaśka zwiedza świątynie.

Z całą pewnością polecamy to miejsce to tak jak nasz może Sandomierz może Toruń. Miasto z tradycjami i z charakterem, jak bym napisał Kraków było by to na pewno na wyrost.
 Pan na górnym zdjęciu zaśpiewał nam kolędę pt: Cicha noc i bardzo jak dla mnie rockowym stylu, ale wyszła genialnie 
 powyżej mistrz pierwszego planu Lena
 tak wyglądają wszystkie zdjęcia Japończyków
 ten powyżej powinniśmy sobie sprawić na Indonezję, tym poniżej jeździł sułtan autko z 52 albo 54 roku stan igła

 pan z Australii którego poznałem w pralni jak wyjmowałem pamiętne pranie
 moje młodsze szczęście

 a tak będę wyglądał jak wrócę od dźwigania tych tobołów

 uliczni grajkowie za ringgita grają jak szafa grająca tan na dole był prześmieszny

 żałuje że nie kupiłem tych okularów nikt takich nie ma,  nawet ja  :-)
 ice lemon tea czyli herbata z lodem i limonkom wypiliśmy jej w Malezji hektolitry. Tutaj wersja na wynos.
 Młoda para.  My jako nieliczni biali i to z dwoma dziewczynami byliśmy rozchwytywani na ulicy
 u nas też już świątecznie
 następni młodzi, bardziej tradycyjni
 a tu żegnamy Malake i na razie Malezję na pewno będzie come back. Kierunek Dumai Indonezja, ja już wiem że zaczyna się jazda bez trzymanki czujemy że Kambodża na którą się uskarżaliśmy w poprzednim roku to była taka mała przygoda w porównaniu z Indonezją.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz