środa, 11 października 2017

Bantayan nowy dom

hello


Po ponad tygodniu w hotelu wreszcie nastał dzień przeprowadzki . O 11 przyjechał nasz Arturo dostawca kokosów na swojej wypasionej bryce zapakował nasze manele i ruszyliśmy w „nieznane”.


 Minute później albo jak kto woli 400 metrów dalej przywitał nas Johnatan właściciel posesji którą wynajęliśmy na rok czasu. Pewnie się zastanawiacie czemu tak długo, prosta sprawa  biorąc na rok zbiliśmy cenę, a płacąc za rok z góry to już w ogóle jesteśmy zarobieni J


Na zdj. podpisanie umowy u notariusza :) To urządzenie po prawej to szafa do karaoke :))))

Następny tydzień zajęło majstrom wykończenie chaty z zewnątrz plus ogrodzenie, ale teraz jest pięknie. Dla mnie pozostał ogród i zadaszenie części podwórka żebyśmy mogli choć trochę posiedzieć w cieniu.



 Na razie mamy wszystko nasłonecznione wiec jak jest lampa z nieba to nawet się nie wychylamy z domu. Zakupy do domu to domena mojej żony, ja się nie wtrącam, przecież to nie ja piorę, sprzątam, gotuje. Garnki, mopy, sznurki do bielizny pełna dowolność wyboru, żeby nie było że coś źle wybrałem.




 Ja oczywiście też dałem upust swojej wyobraźni kupiłem sobie piękny komplet kluczy płaskich chromowanych plus inne takie, które są jak wiadomo potrzebne w domu. Naszym największym zmartwieniem tu są biurka do szkoły dla dziewczyn. Ktoś pewnie powie, że był tu kiedyś i widział, że są i żebym nie przesadzał. Są oczywiście jakość kiepska, ale nie to jest najważniejsze. Ja potrzebuje dwa takie same, a to już jest wyzwanie. Reszta rzeczy jest do ogarnięcia nawet jak nie ma czegoś na wyspie to płyniemy na ląd i pędzimy do pierwszego większego miasteczka Bogo które ma 2 nawet duże, można by rzec centra handlowe. Z transportem nawet dużych gabarytów nie ma żadnych kłopotów. Płacimy za dowiezienie do portu 15 zł i za wniesienie na prom 1,5 zł od tragarza następnie za zniesienie z promu znowu 1,5 zł plus transport z portu do domu jakieś 4 złote. Dla osób postronnych to jakieś abstrakcyjne cenny, ale tu tak to mniej więcej wygląda. Zanim panowie ogarnęli na zewnątrz resztę prac my ogarnęliśmy wszystko w środku. Poza wspomnianymi biurkami mamy wszystko co potrzeba aby tu przetrwać. Woda pitna jest tylko w baniakach, co tez nie jest dla nas problemem ponieważ rozlewnie wody są tu na każdym kroku, a my dodatkowo sąsiadujemy z jedną z „najlepszych” w Santa Fe J. Potrzebuje około minuty żeby wymienić pusty baniak. Cena baniaka 15 litrów 20 Pesso czyli jakieś 1,50 zł. Baniak jest wielorazowego użytku więc nie zaśmiecamy wyspy plastikiem.  

Podsumowując, wynajęliśmy prawie pusty budynek od człowieka, który pierwszy raz budował na wynajem. Mimo że przez ostatnie dni nadzorowaliśmy sami postęp, prac sporo było jeszcze do zrobienia. Suma summarum „udało prawie się osiągnąć cel”. To oczywiście słowa piosenki z bajki moich dzieci, ale idealnie pasujące do naszej sytuacji.

Co my tu jemy ? Dobre pytanie a odpowiedź powinna być taka: wszystko, zależy od humoru kucharki (czytaj Kasi). Jeśli rano wstaniemy i ktoś się krzywo spojrzy jedzenia nie ma, to tego dnia ruszamy w miasto. Są knajpy z żarciem europejskim, ale nie oszukujmy się nie po to wyprowadziłem/śmy się do Azji żeby zajadać pizze. My stawiamy na kuchnie tradycyjną.

A ona do zaoferowania ma: świnię pod każdą postacią (najlepsze są kawałki skóry z kłakami w jakimś gulaszu, blee...),

kura albo kogut najsmaczniejsze są jelita (blee...), są też potrawy z kozy, krowy i innych bliżej mi  nie znanych gatunków (pies może szczur?).

Najważniejszym dodatkiem jest oczywiście ryż a wyposażeniem knajpy telewizor. Na ekranie  najczęściej leci jakiś wyciskacz łez (love story).  Jak są te dwa dodatki to reszta jest nieważna, większość Filipów tutaj je posiłki patrząc w telewizor i w sumie nie ma większego znaczenia co sobie zamówisz bo i tak na to nie patrzysz J.


 Pomijając już  to wszystko co będziemy jedli, nasze wyjście do jadłodajni to koszt od 200 do 500 peso czyli od 15 do 38 zł dla czterech osób z napojami (aha i pamiętać trzeba że Kasia jest wybredna nie zje byle czego). Ps. Dzieci czasami jedzą frytki lub pizze, a i do McDonalda też wejdziemy jak gdzieś jesteśmy w większym mieście. Naprawdę nie przymierają z głodu J 

 Siła robocza plus różne usługi:
hmm... ktoś może nam zarzucić skąd my to wiemy skoro jesteśmy tylko turystami długo terminowymi, a z opowiadań innych kształtował się inny obraz. Napisze wam od razu, wynajmując dom wcześniej czy później będziecie zmuszeni skorzystać z usług miejscowych. My skorzystaliśmy szybciej niż nam się wydawało. Pamiętacie jak powyżej wspominałem o zadaszeniu na ogrodzie? W pierwszej kolejności chciałem to załatwić przez firmę którą zatrudnił właściciel przy budowie całego domu, ale niestety inżynier Xński trochę chyba nie zrozumiał naszego pomysłu albo widząc białe twarze dolary przesłoniły mu logiczny tryb myślenia. Zaczął wymyślać jakieś pozwolenia,  piętrzyć problemy, mówiąc krótko (poje...o go) odpuściliśmy. Drugą ekipę polecił nam nasz wspaniały (nie zawsze) dostawca kokosów Arturo. Rozmowa z nowymi majstrami była krótka
-Ile panowie sobie życzą ?
- hmm no my nie wiemy
- ok 300 peso dniówka będzie dobrze ( jakieś 23 zł)
- będzie nas troje  
- ok 900 peso za każdy dzień pracy i nie będziecie tego robić dłużej niż 5 dni
- tak . Czy możemy już zaczynać ?
- nie panowie, dziś jest niedziela dzień wolny od pracy zapraszam jutro na godz 8 rano
- ok Sir
W poniedziałek o 8 rano panowie przyjechali J ze sprzętem tj. piłką do ciecia ręczną, młotkiem i szlauch wagą ( w prostym tłumaczeniu poziomica ale taka starego typu).  Moje oczy przedstawiały wyraz rozpaczy a umysł nie dowierzał w to co widzą oczy. Ale sytuacja została szybko opanowana kartka i długopis a na niej lista życzeń moich majstrów. Co  by nie przedłużać panowie potrzebowali 2 i pól dnia na postawienie takiego cacka J Uwagę zwróciłem im tylko dwa razy!!! wiec uważam to za duży sukces a ich za spoko fachowców. 

Strat nie było. Były tylko nadplanowe zakupy (panowie źle rozpisali ilość drewna) i parę sztuk zostało, ale nadmiar towaru nie zasmucił nas, coś się z tego zbuduje. Żona szczęśliwa więc nie ma na co narzekać ;) Oczywiście materiał płaciliśmy ekstra to chyba logiczne. Podsumowanie: zapłaciliśmy już razem z napiwkiem 3000 peso tj. 230 zł plus do tego sprawa oparła się o bufet na koniec pracy dodatkowe 15 zł za Emperadora. (Chyba zacznę ściągać takich zawodników do polski). Ach panowie jeszcze czwartego dnia przynieśli mi Malungai, to takie tutejsze nie wiem co (zioło), wszyscy dodają to do posiłków wiec nie będziemy gorsi, jeden mały problem który mnie nurtuje to kiedy to urośnie J

Ceny innych usług też są jak bym to ujął stosunkowo niskie np.:
Naprawa gumy w skuterze 40 peso 3 zł
Wymiana oleju 150 peso jakieś 11 zł (olej już w cenie)
Krawcowa różne przeszycia i przeróbki od 3 zł w góre

Pamiętać trzeba że to są ceny na malutkiej wysepce  w miejscowości turystycznej, ale jestem przekonany na 100% że wy zapłacicie te ceny razy dwa minimum. I nie dlatego że macie białe twarze, bo ja też jestem może tylko trochę bardziej opalony. Moja żona po prostu wie, że ja  instynktownie wyszukuje takie miejsca J .

Właśnie mija drugi tydzień na nowym domu i z ciekawszych rzeczy jakie się tu jeszcze u nas wydarzyły należy na pewno napisać o wizycie pana z "gazowni". Wyobraźcie sobie, że siedzicie w domu a tu już od bramy słychać "hello Mister" no to ja już na równe nogi bo coś się dzieje, otwieram szeroko drzwi witam w naszych skromnych progach a tu "gaz man" :). Od ręki wyciąga jakiś papier znaczy identyfikator i mówi że przyszedł przeprowadzić szkolenie z obsługi kuchenki gazowej jak i również butli z gazem. Wysłuchałem go w pełnym skupieniu, zrobiłem pamiątkowe zdjęcie i wysłałem do wszystkich diabłów. szkolenie jet co prawda "co łaska" ale już wymagany zawór zwrotny do butli chciał nam wcisnąć za 4,500 peso. Od takich zakupów jest właściciel a nie najemca :)



Wieści o nowych lokatorach rozprzestrzeniają się szybciej niż grypa. Mieliśmy już wizytę pana od trawy, pana od internetu, pana ze sztucznymi kwiatami do przystrojenia domu. Ciekawe kto nas jeszcze odwiedzi? cdn

kontakt:

pitchers@hoga.pl
fb/koziolkiwazji 



4 komentarze:

  1. Gratulacje. Dom imponujący a taras super. Piotruś ż Kasi zrobiłeś już "Filiponke". Kobieta do wszystkiego. A ona czytała tego bloga? Hahaha. 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamo dziękujemy za gratulacje :). A Kasia oczywiście że czytała przecież jest moim recenzentem :). ona traktuje to jako żart i mama tez powinna

      Usuń
  2. Panie Piotrze,

    swietny blog, proszę częściej cos pisać - tak dalej!
    jak radzicie sobie z wymianą walut, aby ograniczyć koszty przewalutowania - czy wypłacacie walute lokalna z bankomatu czy zamieniacie dolary?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O taki komentarz to lubię :) wiem że nie pisze w kosmos. Z walutami bawi się żona. Kupujemy $ przez cinkciarza i mamy konto dolarowe a na miejscu już wypłacamy peso po jednym przewalutowaniu. Tak to w skrócie wyglada

      Usuń