Witamy
Po wspaniałym lub jak
kto woli cudownym pobycie (z małymi wyjątkami) na Filipinach przenieśliśmy się na Tajwan J. W gruncie rzeczy to
nadal szukać naszego wymarzonego miejsca na ziemi. Może tu uda nam się
zadomowić, zobaczymy dopiero zaczynamy podróż po Tajwanie. A jak się tu
znaleźliśmy to za chwilę się dowiecie. Choć startując z Polski nie myśleliśmy w
ogóle o Tajwanie to życie pisze samo dla nas scenariusz. Jak wiadomo jest nas
czworo wiec wszystkie ceny za bilety mnożymy przez 4 proste a wyszukiwarka skyscanner podrzuciła nam bilety do Tajpej z Cebu po 90
zł. I tak suma summarum wyszło 6 stówek za naszą 4 bo to jeszcze prowizja opłata
i inne ukryte koszty. Ale to i tak cena do zaakceptowania przez nas. Rozstanie
z Filipinami i wyspą Bantayanem
przebiegło sprawnie J. Dzięki uprzejmości
naszych znajomych zostawiliśmy u nich część rzeczy które przydadzą się nam w
przyszłości, resztę rozdaliśmy po miejscowych. Rozliczenie z kaucji i rachunków
z dom z właścicielką wzorowe (chciałbym mieć takich najemców jak my w Polsce J ). Na prom podrzucił nas Arturo nasz
nauczyciel filipińskiego i dostawca
kokosów w jednym a w sumie to nasza prawa ręka na filipinach, mógłby bardziej
kumać inglisz, ale co tam ja też orłem nie jestem J.
Prom i autobus sprawnie, w Cebu
wybraliśmy hotel w którym był nasz znajomy wiec jeszcze jeden wieczór
spędziliśmy na wysłuchiwaniu o jego podbojach erotycznych ( M pozdrawiamy Cię ).
Jeden dzień luzu i następnego dnia raniutko lotnisko w Cebu 750 peso opłata
wylotowa za głowę (ciężko to ominąć, choć niektórym się udaje). I lecimy w
nieznane.
Po około dwóch godzinach lądujemy na Tajwan Taoyuan International i
od tego momentu czujemy że wybraliśmy się w podróż do przyszłości. Poza Malezją
i częściowo Chinami to reszta państw Azjatyckich które odwiedziliśmy (Tajlandia,
Kambodża, Wietnam, Indonezja, Filipiny, Indie) to był powrót do przeszłości
czyli w skrócie na wieś J.
Z racji tego że nie
lubimy liczyć na drapane (czytaj gotowe) postanowiliśmy się wydostać sami z
lotniska bez pomocy osób trzecich. Zaznaczę że nie jechaliśmy do Tajpej, bo tam
to ślepy bez przewodnika by trafił J. Ja zadecydowałem że jedziemy do Xinzhu tak zwanej
tutejszej doliny krzemowej (nazwa zasłyszana od naszego rodaka mieszkającego tu
wystarczająco długo, który gada po Chińsku lepiej niż ja po polsku J.). Wychodząc z lotniska zaopatrzyliśmy się w kartę SIM do telefonu
żeby mieć lepszy kontakt ze światem. I proszę karta prepaid na 30 dni 1000 TND
czyli około 130 zł no limit (i to prawdziwe no limit) a sygnał 4G praktycznie wszędzie.
Gdzie jak
gdzie ale tu bez tego netu to jak bez ręki J. Mimo że plan zakładał inaczej J całkowicie przypadkowo podjechaliśmy autobusem na stację szybkiej kolejki, zakupiliśmy
bilety do Hsinchu i zanim się ulokowaliśmy w przedziale pociąg już zwalniał na
naszej stacji. Około 40
km w 12 min lekki szok. Przejazd szybką kolejką miał być
atrakcją a tu się okazało że całkowicie nieświadomie przejechaliśmy się jeden przystanek J.
Nie wiem ile w tym prawdy bo różne
źródła inaczej podają ale prędkość przelotowa to około 270 km/h a wyspę z północy
na południe pokonuje się w 90 minut . jest to odległość około 300 km . Bilety nie są tanie
ale nie są też zabójczo drogie można spokojnie się przejechać ze dwie stacje i
później wrócić np. z i do Tajpej. Wysiedliśmy na stacji Xinzhu ale okazało się że przystanki szybkiej kolei
są usytuowana na obrzeżach miasta i musieliśmy dojechać do centrum aby nie być na
wygwizdowie. Autobusy do miasta są za grosze aczkolwiek trzeba się zapytać z
którego stanowiska. My jechaliśmy na stare miasto autobusem ze stanowiska 2. Można
również skorzystać z taxi ale to tak jak lody jeść przez papierek niby
zwiedzamy Tajwan ale po najmniejszej linii oporu. Oczywiście można ale to nie
dla nas. My lubimy wyzwania J Pewnie też wielu rzeczy
tu nie zobaczymy bo informacje w ich języku skutecznie zniechęcają, ale próbować
można w końcu to ma być przygoda J. W centrum miasta bo tam dowiózł nas autobus wysiadka i
krótka narada. Wszyscy zostają w barze a ja czyli głowa rodziny szukam
hotelu J. Z sercem na ramieniu i
językiem utkniętym głęboko w gardle (tak tak mój angielski jest na poziomie
przedszkolaka no może już jeden poziom wyżej) ruszyłem na poszukiwania.
Pierwszy hotel i sukces wytłumaczyłem na migi że pokój dla całej rodziny, pani
się krzywiła, ale wyraziła zgodę. Cena
dla zainteresowanych to 130 zł w weekend za dobę, a około 100 zł w tygodniu. Gdy
wróciłem już z rodziną pani szczęka
opadła na ladę i powiedziała że nie ma opcji dziewczyny za duże i potrzebujemy
drugi pokój. Nie mieliśmy wyjścia musieliśmy wziąć dwa pokoje. I tu następuje dosyć zabawna część naszej
przygody ponieważ pani z hotelu mówiła po angielsku tylko „sękiu” czyli
dziękuje a my z chińskiego znamy na razie tylko sie-sie czyli też dziękuje, ta
wymiana uprzejmości wyglądała przezabawnie i mogła by trwać w nieskończoność
(czytaj do usranej śmierci). :sękiu - sie-sie , sękiu – sie-sie J J J . No dobra dojechaliśmy, pokój mamy, ruszmy na
jedzenie i… nareszcie jakaś odmiana po królującym na Filipinach kurczaku. Zupki
z kociołka, pierożki na parze i sushi J jesteśmy w niebie
i po cichu zastanawiamy się ile przybierzemy na wadze do dnia wyjazdu J. Wieczorem spotykamy się z Krzyśkiem to nasz rodak o którym wspomniałem wcześniej mieszka tu a znalazłem go i poznałem przez Internet szukając info o Tajwanie. Krzysiek mieszka tu 8 lat plus rok w Chinach włada biegle Mandaryńskim co oczywiście miał nam okazję zaprezentować w knajpce do której się udaliśmy z okazji naszego spotkania. Przedstawił nam później też swoją miłość Tiff z Karaibów J.
Krzyzchu to człowiek orkiestra wie dużo i potrafi się tą wiedza podzielić.
http://kris-podroze.blogspot.tw/2017/ Mieliśmy w planie podróż oldschool-ową (starą) kolejką pojechać do Neiwan, tak też zresztą zrobiliśmy Krzysiek i Tiff dojechali popołudniu pokazali nam co tam jeszcze jest ciekawego oprócz straganów z jedzeniem J. I tak zleciały nam ponad trzy dni i cztery noce w mieście gdzie turyści zazwyczaj w ogóle się nie zatrzymują albo poświęconą jeden dzień i to w sumie przy okazji podróży do Neiwan. Krzychu pokazał nam jeszcze ogromną plażę na wybrzeżu na której posiedzieliśmy przy ognisku i notorycznie byłem zmuszany przez żonę do trajkotania po angielsku ze względu na dziewczynę Krzyśka J.
Ostatni dzień w Hsinchu to wizyta w ZOO które nie jest jakieś WOW ,ale jest to pierwsze ZOO na Tajwanie i wstęp jest taniutki J, a nasze córki też potrzebują coś od życia.
No co jakie ZOO taki Lew 😱😱😱
Wieczorem zaliczyliśmy profesjonalny masaż co prawda bez happy endu, ale za to odprężeni wróciliśmy do hotelu.
Nie wiem czy wszystko opisałem :)
Następnego dnia rano wyjechaliśmy….
pitchers@hoga.pli po cichu zastanawiamy się ile przybierzemy na wadze do dnia wyjazdu J. Wieczorem spotykamy się z Krzyśkiem to nasz rodak o którym wspomniałem wcześniej mieszka tu a znalazłem go i poznałem przez Internet szukając info o Tajwanie. Krzysiek mieszka tu 8 lat plus rok w Chinach włada biegle Mandaryńskim co oczywiście miał nam okazję zaprezentować w knajpce do której się udaliśmy z okazji naszego spotkania. Przedstawił nam później też swoją miłość Tiff z Karaibów J.
Krzyzchu to człowiek orkiestra wie dużo i potrafi się tą wiedza podzielić.
http://kris-podroze.blogspot.tw/2017/ Mieliśmy w planie podróż oldschool-ową (starą) kolejką pojechać do Neiwan, tak też zresztą zrobiliśmy Krzysiek i Tiff dojechali popołudniu pokazali nam co tam jeszcze jest ciekawego oprócz straganów z jedzeniem J. I tak zleciały nam ponad trzy dni i cztery noce w mieście gdzie turyści zazwyczaj w ogóle się nie zatrzymują albo poświęconą jeden dzień i to w sumie przy okazji podróży do Neiwan. Krzychu pokazał nam jeszcze ogromną plażę na wybrzeżu na której posiedzieliśmy przy ognisku i notorycznie byłem zmuszany przez żonę do trajkotania po angielsku ze względu na dziewczynę Krzyśka J.
Ostatni dzień w Hsinchu to wizyta w ZOO które nie jest jakieś WOW ,ale jest to pierwsze ZOO na Tajwanie i wstęp jest taniutki J, a nasze córki też potrzebują coś od życia.
No co jakie ZOO taki Lew 😱😱😱
Wieczorem zaliczyliśmy profesjonalny masaż co prawda bez happy endu, ale za to odprężeni wróciliśmy do hotelu.
Nie wiem czy wszystko opisałem :)
Następnego dnia rano wyjechaliśmy….
fb/koziolkiwazji
Pierwsze wrażenia
: zajefajne Tajwan to naprawdę bardzo nowoczesna Azja ceny no niestety sporo
wyższe niż np: Filipiny, Indonezja, Wietnam, Kambodża, Tajlandia nawet Malezja
jest tańsza. Ludzie spoko generalnie unikają Twojego wzroku nie szukają takiego
kontaktu jak w pozostałych krajach Azji, angielski też po prostu się wstydzą ,
ale wszyscy młodzi do 40 roku życia :) mówią lepiej czy gorzej ,ale mówią i wystarczy
jakoś wydukać czego szukamy a ściągną całą armie pomocników i będzie git J. Czysto Aż do przesady nawet nie wiedzieliśmy
gdzie wyrzucić pustą butelkę , ale później się kapnęliśmy że kosze nie stoją na
środku tak jak u nas tylko są przy ścianach
bardzo często w kolorach otoczenia przez co nie rzucają się w oczy J.
Poniżej kilka fotek
Pamiętacie Lotnisko w Kalibo na Filipinach i deklaracje wypełniane na kolanie, tu proszę nawet okulary z różnymi szkłami są żeby dziadki nie musiały szukać swoich :)
Wizyta w kantorze na mieście :)
Samiutkie centrum Hsinchu bardzo fajny motyw z tymi torami, wiele dzieci straciło tu swoje pierwsze zęby
no co mogę napisać zaczynamy się uczyć mandaryńskiego
Plan Neiwan
cena tego loda to 5,2 zł już po przeliczeniu nie ma tragedii
Pojazd na placu zabaw 13 zł za 4 min jazdy
Moja Lenka umęczona życiem zawsze jak trzeba przejść z 500 metrów :)
Takie tam na pamiątkę :)
ten most to jedna z atrakcji w Neiwan do której trzeba kawałek dojść, ale nikomu się nie chce wiec jest pusty
W przeciwieństwie do Filipin gdzie wszyscy śpiewają tak tu wszyscy tańczą
Kris próbował pokonać rzekę, ale niestety było na odwrót
Jeszcze w tym momencie nie wiedziałem co się wydarzy, chwilę później obie dziewczyny były mokre. Poślizgnęły się
ni to pies n i to lew
niedzielna wyprawa nie była najlepszym pomysłem, ale daliśmy radę
menu bardzo proste zaznaczasz co chcesz wpisujesz nr stolika zanosisz kartkę do kuchni i dwie minuty później jesz to co chcesz :) proste nie
jedna z rzeczy która mnie tu dziwi psy w wózkach i w nosidełkach. widziałem już świnie i kozy na skuterach więc niewiele mnie zadziwi
nie wiem co to za ptaszek, ale wiele takich spaceruje sobie po każdym zielonym kawałku w mieście
tata i córka
dziadki mają swoja rozrywkę babcie ćwiczą w parkachgimnastykę
place zabaw mają podobne
wiewiórki są wszędzie i zazwyczaj oswojone przez dziadków więc siedzą z nimi przy stołach
smartfona ma każdy nawet bezdomny, a ładowanie jak widać na obrazku można normalnie na mieście w tunelu się podpiąć
dzieciaki pykają w gałę zanim się jeszcze nauczą chodzić dobrze
stanowisko do sushi , wszystko jasne plus koło nr 17 to takie czarne to kranik z gorącą wodą. obsługa intuicyjna
żółwie i ryby żyją sobie w rzeczkach przepuszczonych przez miasto. ryby rozumie ale żółwie :)
no i autobusy czyste, najtańsze, zazwyczaj prawie puste jest bajka
Poniżej kilka fotek
Pamiętacie Lotnisko w Kalibo na Filipinach i deklaracje wypełniane na kolanie, tu proszę nawet okulary z różnymi szkłami są żeby dziadki nie musiały szukać swoich :)
Wizyta w kantorze na mieście :)
Samiutkie centrum Hsinchu bardzo fajny motyw z tymi torami, wiele dzieci straciło tu swoje pierwsze zęby
no co mogę napisać zaczynamy się uczyć mandaryńskiego
Plan Neiwan
cena tego loda to 5,2 zł już po przeliczeniu nie ma tragedii
Pojazd na placu zabaw 13 zł za 4 min jazdy
Moja Lenka umęczona życiem zawsze jak trzeba przejść z 500 metrów :)
Takie tam na pamiątkę :)
ten most to jedna z atrakcji w Neiwan do której trzeba kawałek dojść, ale nikomu się nie chce wiec jest pusty
W przeciwieństwie do Filipin gdzie wszyscy śpiewają tak tu wszyscy tańczą
Kris próbował pokonać rzekę, ale niestety było na odwrót
Jeszcze w tym momencie nie wiedziałem co się wydarzy, chwilę później obie dziewczyny były mokre. Poślizgnęły się
ni to pies n i to lew
niedzielna wyprawa nie była najlepszym pomysłem, ale daliśmy radę
menu bardzo proste zaznaczasz co chcesz wpisujesz nr stolika zanosisz kartkę do kuchni i dwie minuty później jesz to co chcesz :) proste nie
jedna z rzeczy która mnie tu dziwi psy w wózkach i w nosidełkach. widziałem już świnie i kozy na skuterach więc niewiele mnie zadziwi
nie wiem co to za ptaszek, ale wiele takich spaceruje sobie po każdym zielonym kawałku w mieście
tata i córka
dziadki mają swoja rozrywkę babcie ćwiczą w parkachgimnastykę
place zabaw mają podobne
wiewiórki są wszędzie i zazwyczaj oswojone przez dziadków więc siedzą z nimi przy stołach
smartfona ma każdy nawet bezdomny, a ładowanie jak widać na obrazku można normalnie na mieście w tunelu się podpiąć
dzieciaki pykają w gałę zanim się jeszcze nauczą chodzić dobrze
stanowisko do sushi , wszystko jasne plus koło nr 17 to takie czarne to kranik z gorącą wodą. obsługa intuicyjna
żółwie i ryby żyją sobie w rzeczkach przepuszczonych przez miasto. ryby rozumie ale żółwie :)
no i autobusy czyste, najtańsze, zazwyczaj prawie puste jest bajka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz