czwartek, 4 maja 2017

Tajwan Xinzhu (Hsinchu)


Witamy


Po wspaniałym lub jak kto woli cudownym pobycie (z małymi wyjątkami) na Filipinach przenieśliśmy się na Tajwan J. W gruncie rzeczy to nadal szukać naszego wymarzonego miejsca na ziemi. Może tu uda nam się zadomowić, zobaczymy dopiero zaczynamy podróż po Tajwanie. A jak się tu znaleźliśmy to za chwilę się dowiecie. Choć startując z Polski nie myśleliśmy w ogóle o Tajwanie to życie pisze samo dla nas scenariusz. Jak wiadomo jest nas czworo wiec wszystkie ceny za bilety mnożymy przez 4 proste a wyszukiwarka skyscanner  podrzuciła nam bilety do Tajpej z Cebu po 90 zł. I tak suma summarum wyszło 6 stówek za naszą 4 bo to jeszcze prowizja opłata i inne ukryte koszty. Ale to i tak cena do zaakceptowania przez nas. Rozstanie z Filipinami i wyspą Bantayanem  przebiegło sprawnie J. Dzięki uprzejmości naszych znajomych zostawiliśmy u nich część rzeczy które przydadzą się nam w przyszłości, resztę rozdaliśmy po miejscowych. Rozliczenie z kaucji i rachunków z dom z właścicielką wzorowe (chciałbym mieć takich najemców jak my w Polsce J ). Na prom podrzucił nas Arturo nasz nauczyciel filipińskiego  i dostawca kokosów w jednym a w sumie to nasza prawa ręka na filipinach, mógłby bardziej kumać inglisz, ale co tam ja też orłem nie jestem J.

 Prom i autobus sprawnie, w Cebu wybraliśmy hotel w którym był nasz znajomy wiec jeszcze jeden wieczór spędziliśmy na wysłuchiwaniu o jego podbojach erotycznych ( M pozdrawiamy Cię ). Jeden dzień luzu i następnego dnia raniutko lotnisko w Cebu 750 peso opłata wylotowa za głowę (ciężko to ominąć, choć niektórym się udaje). I lecimy w nieznane. 

Po około dwóch godzinach lądujemy na Tajwan Taoyuan International i od tego momentu czujemy że wybraliśmy się w podróż do przyszłości. Poza Malezją i częściowo Chinami to reszta państw Azjatyckich które odwiedziliśmy (Tajlandia, Kambodża, Wietnam, Indonezja, Filipiny, Indie) to był powrót do przeszłości czyli w skrócie na wieś J.


 Z racji tego że nie lubimy liczyć na drapane (czytaj gotowe) postanowiliśmy się wydostać sami z lotniska bez pomocy osób trzecich. Zaznaczę że nie jechaliśmy do Tajpej, bo tam to ślepy bez przewodnika by trafił J. Ja zadecydowałem że jedziemy do Xinzhu tak zwanej tutejszej doliny krzemowej (nazwa zasłyszana od naszego rodaka mieszkającego tu wystarczająco długo, który gada po Chińsku lepiej niż ja po polsku J.). Wychodząc z lotniska  zaopatrzyliśmy się w kartę SIM do telefonu żeby mieć lepszy kontakt ze światem. I proszę karta prepaid na 30 dni 1000 TND czyli około 130 zł no limit (i to prawdziwe no limit)  a sygnał 4G praktycznie wszędzie.


 Gdzie jak gdzie ale tu bez tego netu to jak bez ręki J. Mimo że plan zakładał inaczej J całkowicie przypadkowo podjechaliśmy autobusem  na stację szybkiej kolejki, zakupiliśmy bilety do Hsinchu i zanim się ulokowaliśmy w przedziale pociąg już zwalniał na naszej stacji. Około 40 km w 12 min lekki szok. Przejazd szybką kolejką miał być atrakcją a tu się okazało że całkowicie nieświadomie  przejechaliśmy się jeden przystanek J.

  wszyscy grzecznie stoją w rządku

 Nie wiem ile w tym prawdy bo różne źródła inaczej podają ale prędkość przelotowa to około 270 km/h a wyspę z północy na południe pokonuje się w 90 minut . jest to odległość około 300 km. Bilety nie są tanie ale nie są też zabójczo drogie można spokojnie się przejechać ze dwie stacje i później wrócić np. z i do Tajpej. Wysiedliśmy na stacji Xinzhu  ale okazało się że przystanki szybkiej kolei są usytuowana na obrzeżach miasta i  musieliśmy dojechać do centrum aby nie być na wygwizdowie. Autobusy do miasta są za grosze aczkolwiek trzeba się zapytać z którego stanowiska. My jechaliśmy na stare miasto autobusem ze stanowiska 2. Można również skorzystać z taxi ale to tak jak lody jeść przez papierek niby zwiedzamy Tajwan ale po najmniejszej linii oporu. Oczywiście można ale to nie dla nas. My lubimy wyzwania J Pewnie też wielu rzeczy tu nie zobaczymy bo informacje w ich języku skutecznie zniechęcają, ale próbować można w końcu to ma być przygoda J. W centrum miasta bo tam dowiózł nas autobus  wysiadka i  krótka narada. Wszyscy zostają w barze a ja czyli głowa rodziny szukam hotelu J. Z sercem na ramieniu i językiem utkniętym głęboko w gardle (tak tak mój angielski jest na poziomie przedszkolaka no może już jeden poziom wyżej) ruszyłem na poszukiwania. Pierwszy hotel i sukces wytłumaczyłem na migi że pokój dla całej rodziny, pani się krzywiła,  ale wyraziła zgodę. Cena dla zainteresowanych to 130 zł w weekend za dobę, a około 100 zł w tygodniu. Gdy wróciłem  już z rodziną pani szczęka opadła na ladę i powiedziała że nie ma opcji dziewczyny za duże i potrzebujemy drugi pokój. Nie mieliśmy wyjścia musieliśmy wziąć dwa pokoje.  I tu następuje dosyć zabawna część naszej przygody ponieważ pani z hotelu mówiła po angielsku tylko „sękiu” czyli dziękuje a my z chińskiego znamy na razie tylko sie-sie czyli też dziękuje, ta wymiana uprzejmości wyglądała przezabawnie i mogła by trwać w nieskończoność (czytaj do usranej śmierci). :sękiu - sie-sie , sękiu – sie-sie J J J . No  dobra dojechaliśmy, pokój mamy, ruszmy na jedzenie i… nareszcie jakaś odmiana po królującym na Filipinach kurczaku. Zupki z kociołka, pierożki na parze i sushi J jesteśmy w niebie 
i po cichu zastanawiamy się ile przybierzemy na wadze do dnia wyjazdu J. Wieczorem spotykamy się z Krzyśkiem to nasz rodak o którym wspomniałem wcześniej mieszka tu a znalazłem go i poznałem przez Internet szukając info o Tajwanie.  Krzysiek mieszka tu 8 lat plus rok w Chinach włada biegle Mandaryńskim co oczywiście miał nam okazję zaprezentować w knajpce do której się udaliśmy z okazji naszego spotkania. Przedstawił nam później też swoją miłość Tiff z Karaibów J.

  Krzyzchu to człowiek orkiestra wie dużo i potrafi się tą wiedza podzielić.
http://kris-podroze.blogspot.tw/2017/ Mieliśmy w planie podróż oldschool-ową  (starą) kolejką pojechać do Neiwan, tak też zresztą zrobiliśmy Krzysiek i Tiff dojechali popołudniu pokazali nam co tam jeszcze jest ciekawego oprócz straganów z jedzeniem J. I tak zleciały nam ponad trzy dni i cztery noce w mieście gdzie turyści zazwyczaj w ogóle się nie zatrzymują albo poświęconą jeden dzień i to w sumie przy okazji podróży do Neiwan. Krzychu pokazał nam jeszcze ogromną plażę na wybrzeżu na której posiedzieliśmy przy ognisku i notorycznie byłem zmuszany przez żonę do trajkotania po angielsku ze względu na dziewczynę Krzyśka J.

 Ostatni dzień w Hsinchu to wizyta w ZOO które nie jest jakieś WOW ,ale jest to pierwsze ZOO na Tajwanie i wstęp jest taniutki J, a nasze córki też potrzebują coś od życia. 


No co jakie ZOO taki Lew 😱😱😱

Wieczorem zaliczyliśmy profesjonalny masaż co prawda bez happy endu, ale za to odprężeni wróciliśmy do hotelu. 

Nie wiem czy wszystko opisałem :)
Następnego dnia rano wyjechaliśmy….

   pitchers@hoga.pl
   fb/koziolkiwazji

  Pierwsze wrażenia : zajefajne Tajwan to naprawdę bardzo nowoczesna Azja ceny no niestety sporo wyższe niż np: Filipiny, Indonezja, Wietnam, Kambodża, Tajlandia nawet Malezja jest tańsza. Ludzie spoko generalnie unikają Twojego wzroku nie szukają takiego kontaktu jak w pozostałych krajach Azji, angielski też po prostu się wstydzą , ale wszyscy młodzi do 40 roku życia :) mówią lepiej czy gorzej ,ale mówią i wystarczy jakoś wydukać czego szukamy a ściągną całą armie pomocników i będzie git J. Czysto Aż do przesady nawet nie wiedzieliśmy gdzie wyrzucić pustą butelkę , ale później się kapnęliśmy że kosze nie stoją na środku tak jak u nas tylko są przy ścianach  bardzo często w kolorach otoczenia przez co nie rzucają się w oczy J
Poniżej kilka fotek

 Pamiętacie Lotnisko w Kalibo na Filipinach i deklaracje wypełniane na kolanie, tu proszę nawet okulary z różnymi szkłami są żeby dziadki nie musiały szukać swoich :)
 Wizyta w kantorze na mieście :)
 Samiutkie centrum Hsinchu bardzo fajny motyw z tymi torami, wiele dzieci straciło tu swoje pierwsze zęby
 no co mogę napisać zaczynamy się uczyć mandaryńskiego
 Plan Neiwan
 cena tego loda to 5,2 zł już po przeliczeniu nie ma tragedii

 Pojazd na placu zabaw 13 zł za 4 min jazdy
 Moja Lenka umęczona życiem zawsze jak trzeba przejść z 500 metrów :)
 Takie tam na pamiątkę :)
 ten most to jedna z atrakcji w Neiwan do której trzeba kawałek dojść, ale nikomu się nie chce wiec jest pusty
 W przeciwieństwie do Filipin gdzie wszyscy śpiewają tak tu wszyscy tańczą

 Kris próbował pokonać rzekę, ale niestety było na odwrót
 Jeszcze w tym momencie nie wiedziałem co się wydarzy, chwilę później obie dziewczyny były mokre. Poślizgnęły się
 ni to pies n i to lew
 niedzielna wyprawa nie była najlepszym pomysłem, ale daliśmy radę
 menu bardzo proste zaznaczasz co chcesz wpisujesz nr stolika zanosisz kartkę do kuchni i dwie minuty później jesz to co chcesz :) proste nie
 jedna z rzeczy która mnie tu dziwi psy w wózkach i w nosidełkach. widziałem już świnie i kozy na skuterach więc niewiele mnie zadziwi

 nie wiem co to za ptaszek, ale wiele takich spaceruje sobie po każdym zielonym kawałku w mieście
 tata i córka
 dziadki mają swoja rozrywkę babcie ćwiczą w parkachgimnastykę
 place zabaw mają podobne
 wiewiórki są wszędzie i zazwyczaj oswojone przez dziadków więc siedzą z nimi przy stołach
 smartfona ma każdy nawet bezdomny, a ładowanie jak widać na obrazku można normalnie na mieście w tunelu się podpiąć
 dzieciaki pykają w gałę zanim się jeszcze nauczą chodzić dobrze
 stanowisko do sushi , wszystko jasne  plus koło nr 17 to takie czarne to kranik z gorącą wodą. obsługa intuicyjna
 żółwie i ryby żyją sobie w rzeczkach przepuszczonych przez miasto. ryby rozumie ale żółwie :)

no i autobusy czyste, najtańsze, zazwyczaj prawie puste jest bajka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz