To
już przedostatni wpis z tej jak by to rzec spontanicznej wyprawy
:-), ale na podsumowanie przyjdzie pora. Z góry zaznaczam że zdjęć
już będzie niewiele a to dlatego że przez te prawie dziewięć
miesięcy sprzęt był eksploatowany nad wyraz mocno i do
fotografowania został nam tylko telefon :-) reszta poznała smak
słonej wody(straty opisze w ostatnim poście) . Na razie zajmie się
tą tak zwaną wisienką na torcie czyli wyspami Perhentian a w
szczególności tą mniejszą czyli Kecil w prostym tłumaczeniu po
prostu Mała. I szczerze nie wiem od czego zacząć. Może od
początku , czyli od opuszczenia poprzedniej wyspy Kapas .
Dojechaliśmy do Kuala Terenggau i jak to żona ujęła w mailu do
siostry zostaliśmy na pięć nocy w naprawdę fajnym hotelu celem
odchwaszczenia i odrobaczenia się po 52 dniach pobytu tylko na
wyspach. Może komuś się przyda info hotel nazywa się HSKL czyli
hotel sentral kuala terenggau znajduje się jakieś 500 metrów od
bus terminal , oferuje białą pościel ,ciepłą wodę , czystość
w różnym tego słowa znaczeniu i był naprawdę ok w porównaniu do
niektórych poprzednich noclegowni. W ciągu tych paru luźnych
( luźnych jak to dziwnie brzmi tak jak by inne były napięte :-) )
dni wybraliśmy się z dziećmi do Lunaparku i zwiedziliśmy
Chinatown.
Po pięciu nocach w białej pościeli nadszedł czas żeby spadać, spacerek na bus station autobus do Kuala Besut i przesiadka na szybką łódź . Bilet na wyspę tylko sama łódź to 50 ringgitów za 25 minut transportu , cena ta obudziła mój najbardziej przewrażliwiony zmysł czyli sępiarstwo. Płynąc na wyspę jeszcze się łudziłem trzymając w reku ulotkę że znajdziemy coś za rozsądną cenę do spania, przynajmniej tak sugerowały informacje. Ujmę to tak wyspa Lagkawi i Tioman były komercyjne , ale tutaj zarządzanie, handel i marketing usługami oraz towarami osiągnęły poziom z Księżyca lub Marsa jak kto woli. Ceny minimum razy trzy niż na lądzie , plaża a byliśmy na mniejszej z wysp Long Beach coś w stylu tajskiej niebiańskiej plaży czyli na zdjęciach raj a rzeczywistość (jeśli komuś nie przeszkadza ok 50 łódek non stop przemieszczających się to będzie szczęśliwy) daleka od tej z filmu reklamowego .
Ta akurat plaża jest przeznaczona dla ludzi młodych a nie zgredów jak my, są tu różnego rodzaju wodne atrakcje, muzyka dudni do 2 w nocy co drugi resort to szkoła nurkowania itp. Jakoś nie mogę wczuć się w klimat , choć żonie się podoba bo są nawet 4 sklepy i może sobie chociaż pooglądać różne pierdoły. Maśkę ,rurkę płetwy można wypożyczyć na każdym kroku a dużym plusem jest to że można je też jeśli ktoś zapomni lub nie czuje się dobrze z wypożyczoną kupić i to naprawdę dobre gatunkowo za cenę stanowczo przewyższającą ich wartość. Snurkowanie bo do tego tylko mogę się odnieść takie sobie oczywiście piszę o tym prosto z plaży, komercyjne pewnie jest bardziej udane :-) , o rafach koralowych takich jak gdzie kol-wiek indziej można pomarzyć, plusem i to dużym jest to że wszystkie ryby choć ich tu niewiele są w rozmiarze XL . No i te rozreklamowane rekiny czarno płetwe są i to naprawdę dużo całkiem niedaleko od plaży z tym że snurkujemy rano i płyniemy wzdłuż brzegu a nie po otwartych wodach. Moja młodsza córka po zobaczeniu trzech dużych rekinów stwierdziła że teraz by chciała zobaczyć rekina tygrysiego lub coś naprawdę dużego bo te nie zrobiły na niej wrażenia. Ja chodziłem codziennie rano jak familia spała i tak jak na Gili Air napływałem się z żółwiami tak tu mogę śmiało napisać że rekiny miałem na wyciągniecie ręki choć dotknąć się nie dał żaden :-) . Woda w morzu bo o niej też warto wspomnieć wprost idealna do nurkowania i snurkowania przejrzystość bardzo duża mógłbym porównać do wody przy innych wyspach ale po co musicie mi uwierzyć na słowo . To były informacje z grubsza dla wszystkich teraz będzie bardziej osobiście i rodzinnie. Po zadekowaniu się na wyspie w resorcie Matahari za 150 ringgitów dostałem lekkiego bólu głowy (oczywiście cena !!! nigdy nie przekraczamy setki za hotel ale tu nie ma nic tańszego co by nie było klepiskiem), a po wizycie w pierwszym sklepie już na drugi dzień chciałem uciekać. Woda mineralna 1,5 ringitta na lądzie 4 tutaj , konserwa 5 na lądzie 13 tutaj i pewnie reszta artykułów z podobną niespodzianką. Dopłynęliśmy do wyspy wieczorem i taki szok cenowy mną wstrząsnął ale przy rachunku za kolacje dostałem lekkiej palpitacji serca :-) i informację do centralnego ośrodka mózgowego że nasze zapasy finansowe nie pozwolą nam tu dłużej pozostać. Trudno najwyżej po trzech dniach wyniesiemy się do bardziej cywilizowanej części Malezji. Dzień następny okazał się o niebo lepszy mimo że pozostaliśmy w droższym pokoju to zarezerwowaliśmy sobie tańszy i większy pokój tylko z wiatrakiem (szczerze to z klimy w tych upałach dawno się wyleczyliśmy , mając pokój z klimą mogliśmy obstawiać zakłady kto rano obudzi się chory). Znaleźliśmy też sklep i knajpę dla lokal-sów gdzie ceny nadal były wysokie ale do zaakceptowania. Czuje że to będzie długie 10 może 12 wspaniałych dni (pierwsze złe wrażenia powoli odchodzą w niepamięć) tylko plaża , rekiny i moje córki które chyba już pragną do cywilizacji :-) (żona też jest ważna ale tylko czasami ) chyba się tu odnajdę :-))) . Wyspa jest opanowana przez białych, na plaży w szkołach nurkowych, resortach. Z egzotyki mamy tu tylko wszechobecny brud (to chyba najbrudniejsza wyspa na której byliśmy),warany których jest tu sporo i najczęściej spotkać je można w ściekach. Wszechobecne są też agregaty prądotwórcze przypominające że to wyspa i rezerwując tu miejscówkę upewnijcie się że pod oknem nie będziecie mieli niespodzianki (szkoły nurkowe nabijają butle tlenem non stop). W dzień na plaży można dostać oczopląsu same afrodyty i adonisy wieczorem na kolacji istna rewia mody choć muszę zgodzić się z żoną wszyscy wypachnieni tu nie miejsce dla drugiego sortu, chyba nie skłamię jak napisze że widzieliśmy tu najładniejsze dziewczyny i chłopców, nawet 9 letnia Karolina się zastanawiała co oni robią że co drugi ma kaloryfer na brzuchu (a tatuś ćwiczy i rezultatów brak :-) może powinienem zmniejszyć sobie racje żywnościowe ). Właśnie mija piąty dzień naszego plażowania , jestem po bardzo ciekawym porannym snurkowaniu z rekinami widziałem około 15 młodych rekinów one zazwyczaj przebywają w grupie i około 10 dorosłych w rozmiarze od 1,5 do 2 metrów i nie pisze tego żeby się pochwalić tylko po to że przy śniadaniu jeden z lokaslów powiedział nam że w miejscu w którym snurkujemy i podziwiamy bądź co bądź te egzotyczne dla nas stworzenia wcześniej był widywany bull shark czyli rekin tępogłowy odpowiedzialny w większości przypadków za ataki na ludzi w wodach przybrzeżnych. Jest to trzeci najniebezpieczniejszy rekin na świecie. Chyba mi się odechciało już tu snurkować :-). Faktycznie wyspa nie jest wielka okazało się to po krótkiej 15 min wycieczce w dżunglę gdzie całkiem przypadkowo znaleźliśmy się po drugiej stronie wyspy na tz: tutaj Romantic Beach (dupy nie urywa). Następnego dnia dowiedzieliśmy się od sąsiada z domku obok który był nomen omen niemieckim policjantem mieszkającym w Monachium że możemy się wybrać się do wioski rybackiej z czego oczywiście skorzystaliśmy. Droga do wioski w budowie ,kawałkami ładna kostka brukowa a reszta to piach w którym stopy zapadały się po kostki, spadki i wzniesienia bardzo strome i co najgorsze zero cienia na 80 % trasy. Poza tym że ceny cenny sporo niższe i zrobiliśmy zakupy to jedyną rzeczą na którą zwróciliśmy uwagę jest bardzo ładny meczet częściowo stojący na wodzie, gdzie ciekawym rozwiązaniem było wejście do meczetu prosto z wody. Powrót jak to zwykle bywa zafundowaliśmy sobie wodną taksówką która kosztowała 10 ringittów od głowy co było rozsądną ceną, a dodatkowo nie liczą za dzieci więc się jak najbardziej opłaca.
Po pięciu nocach w białej pościeli nadszedł czas żeby spadać, spacerek na bus station autobus do Kuala Besut i przesiadka na szybką łódź . Bilet na wyspę tylko sama łódź to 50 ringgitów za 25 minut transportu , cena ta obudziła mój najbardziej przewrażliwiony zmysł czyli sępiarstwo. Płynąc na wyspę jeszcze się łudziłem trzymając w reku ulotkę że znajdziemy coś za rozsądną cenę do spania, przynajmniej tak sugerowały informacje. Ujmę to tak wyspa Lagkawi i Tioman były komercyjne , ale tutaj zarządzanie, handel i marketing usługami oraz towarami osiągnęły poziom z Księżyca lub Marsa jak kto woli. Ceny minimum razy trzy niż na lądzie , plaża a byliśmy na mniejszej z wysp Long Beach coś w stylu tajskiej niebiańskiej plaży czyli na zdjęciach raj a rzeczywistość (jeśli komuś nie przeszkadza ok 50 łódek non stop przemieszczających się to będzie szczęśliwy) daleka od tej z filmu reklamowego .
Ta akurat plaża jest przeznaczona dla ludzi młodych a nie zgredów jak my, są tu różnego rodzaju wodne atrakcje, muzyka dudni do 2 w nocy co drugi resort to szkoła nurkowania itp. Jakoś nie mogę wczuć się w klimat , choć żonie się podoba bo są nawet 4 sklepy i może sobie chociaż pooglądać różne pierdoły. Maśkę ,rurkę płetwy można wypożyczyć na każdym kroku a dużym plusem jest to że można je też jeśli ktoś zapomni lub nie czuje się dobrze z wypożyczoną kupić i to naprawdę dobre gatunkowo za cenę stanowczo przewyższającą ich wartość. Snurkowanie bo do tego tylko mogę się odnieść takie sobie oczywiście piszę o tym prosto z plaży, komercyjne pewnie jest bardziej udane :-) , o rafach koralowych takich jak gdzie kol-wiek indziej można pomarzyć, plusem i to dużym jest to że wszystkie ryby choć ich tu niewiele są w rozmiarze XL . No i te rozreklamowane rekiny czarno płetwe są i to naprawdę dużo całkiem niedaleko od plaży z tym że snurkujemy rano i płyniemy wzdłuż brzegu a nie po otwartych wodach. Moja młodsza córka po zobaczeniu trzech dużych rekinów stwierdziła że teraz by chciała zobaczyć rekina tygrysiego lub coś naprawdę dużego bo te nie zrobiły na niej wrażenia. Ja chodziłem codziennie rano jak familia spała i tak jak na Gili Air napływałem się z żółwiami tak tu mogę śmiało napisać że rekiny miałem na wyciągniecie ręki choć dotknąć się nie dał żaden :-) . Woda w morzu bo o niej też warto wspomnieć wprost idealna do nurkowania i snurkowania przejrzystość bardzo duża mógłbym porównać do wody przy innych wyspach ale po co musicie mi uwierzyć na słowo . To były informacje z grubsza dla wszystkich teraz będzie bardziej osobiście i rodzinnie. Po zadekowaniu się na wyspie w resorcie Matahari za 150 ringgitów dostałem lekkiego bólu głowy (oczywiście cena !!! nigdy nie przekraczamy setki za hotel ale tu nie ma nic tańszego co by nie było klepiskiem), a po wizycie w pierwszym sklepie już na drugi dzień chciałem uciekać. Woda mineralna 1,5 ringitta na lądzie 4 tutaj , konserwa 5 na lądzie 13 tutaj i pewnie reszta artykułów z podobną niespodzianką. Dopłynęliśmy do wyspy wieczorem i taki szok cenowy mną wstrząsnął ale przy rachunku za kolacje dostałem lekkiej palpitacji serca :-) i informację do centralnego ośrodka mózgowego że nasze zapasy finansowe nie pozwolą nam tu dłużej pozostać. Trudno najwyżej po trzech dniach wyniesiemy się do bardziej cywilizowanej części Malezji. Dzień następny okazał się o niebo lepszy mimo że pozostaliśmy w droższym pokoju to zarezerwowaliśmy sobie tańszy i większy pokój tylko z wiatrakiem (szczerze to z klimy w tych upałach dawno się wyleczyliśmy , mając pokój z klimą mogliśmy obstawiać zakłady kto rano obudzi się chory). Znaleźliśmy też sklep i knajpę dla lokal-sów gdzie ceny nadal były wysokie ale do zaakceptowania. Czuje że to będzie długie 10 może 12 wspaniałych dni (pierwsze złe wrażenia powoli odchodzą w niepamięć) tylko plaża , rekiny i moje córki które chyba już pragną do cywilizacji :-) (żona też jest ważna ale tylko czasami ) chyba się tu odnajdę :-))) . Wyspa jest opanowana przez białych, na plaży w szkołach nurkowych, resortach. Z egzotyki mamy tu tylko wszechobecny brud (to chyba najbrudniejsza wyspa na której byliśmy),warany których jest tu sporo i najczęściej spotkać je można w ściekach. Wszechobecne są też agregaty prądotwórcze przypominające że to wyspa i rezerwując tu miejscówkę upewnijcie się że pod oknem nie będziecie mieli niespodzianki (szkoły nurkowe nabijają butle tlenem non stop). W dzień na plaży można dostać oczopląsu same afrodyty i adonisy wieczorem na kolacji istna rewia mody choć muszę zgodzić się z żoną wszyscy wypachnieni tu nie miejsce dla drugiego sortu, chyba nie skłamię jak napisze że widzieliśmy tu najładniejsze dziewczyny i chłopców, nawet 9 letnia Karolina się zastanawiała co oni robią że co drugi ma kaloryfer na brzuchu (a tatuś ćwiczy i rezultatów brak :-) może powinienem zmniejszyć sobie racje żywnościowe ). Właśnie mija piąty dzień naszego plażowania , jestem po bardzo ciekawym porannym snurkowaniu z rekinami widziałem około 15 młodych rekinów one zazwyczaj przebywają w grupie i około 10 dorosłych w rozmiarze od 1,5 do 2 metrów i nie pisze tego żeby się pochwalić tylko po to że przy śniadaniu jeden z lokaslów powiedział nam że w miejscu w którym snurkujemy i podziwiamy bądź co bądź te egzotyczne dla nas stworzenia wcześniej był widywany bull shark czyli rekin tępogłowy odpowiedzialny w większości przypadków za ataki na ludzi w wodach przybrzeżnych. Jest to trzeci najniebezpieczniejszy rekin na świecie. Chyba mi się odechciało już tu snurkować :-). Faktycznie wyspa nie jest wielka okazało się to po krótkiej 15 min wycieczce w dżunglę gdzie całkiem przypadkowo znaleźliśmy się po drugiej stronie wyspy na tz: tutaj Romantic Beach (dupy nie urywa). Następnego dnia dowiedzieliśmy się od sąsiada z domku obok który był nomen omen niemieckim policjantem mieszkającym w Monachium że możemy się wybrać się do wioski rybackiej z czego oczywiście skorzystaliśmy. Droga do wioski w budowie ,kawałkami ładna kostka brukowa a reszta to piach w którym stopy zapadały się po kostki, spadki i wzniesienia bardzo strome i co najgorsze zero cienia na 80 % trasy. Poza tym że ceny cenny sporo niższe i zrobiliśmy zakupy to jedyną rzeczą na którą zwróciliśmy uwagę jest bardzo ładny meczet częściowo stojący na wodzie, gdzie ciekawym rozwiązaniem było wejście do meczetu prosto z wody. Powrót jak to zwykle bywa zafundowaliśmy sobie wodną taksówką która kosztowała 10 ringittów od głowy co było rozsądną ceną, a dodatkowo nie liczą za dzieci więc się jak najbardziej opłaca.
cdn
Byłam z jednym z rentierów w Brazylii. On woził rodzinę po najlepszych hotelach i restauracjach. A co do rekinów. Jak można tak beztrosko o tym pisać wiedząc o tym, że bawią się tam Twoje dzieci. Ty za nie jesteś odpowiedzialny wiec nie się czym chwalić.
OdpowiedzUsuńWidzę że mamusia w formie ☺pozdrawiam
UsuńKoziołki! śledzimy co się u Was dzieje. Boskie fotki!!! Werka i Maria wspominają starsze koleżanki i dobę z Wami na Gili. My skończyliśmy w Kucie na Lombok, dwa razy w szpitalu kontrolnie, antybiotyk i już na zdrowo w podróż do domu. Może uda się nam Was złapać gdzieś pod koniec tego roku lub na początku przyszłego!!! Ada, Mateusz, Wera i Maria
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i jak zauważycie jakies ruchy na blogu to wyczytacie z nich naszą aktualną pozycję :-)
Usuńraz dwa trzy sprawdzam łączność
OdpowiedzUsuńJestem już ..... Agnieszka R
OdpowiedzUsuńPrzywieźliście naprawdę przepiękne zdjęcia z wyprawy... :)
OdpowiedzUsuńKoziołki, czytam z zafastynowaniem :)
OdpowiedzUsuńOd tej podróży już trochę minęło i zastanawiam się które miejsce teraz wybrali byście jako najlepsze do snorkelingu? Okolice Malezji (wschodnia strona) Tak żeby też dzieciaki miały coś z pobytu :)