Gdyby wizy w Indonezji pozwoliły nam na dłuższy pobyt zapewne byśmy jeszcze z miesiąc na Gili posiedzieli , ale niestety wszystko co dobre szybko się kończy. I tak po 111 dniach opuszczamy Indonezję , kraj który zaskoczył nas bardzo pozytywnie . Pierwszy raz byliśmy tak długo w kraju gdzie większa część społeczeństwa to muzułmanie , chyba tego najbardziej się obawialiśmy . Nasze obawy okazały się bezpodstawne , cały pobyt okazał się bardzo udany i wszystkich wybierających się w te rejony mogę spokojnie zapewnić że nic wam w Indonezji nie grozi ( bynajmniej w najbliższym czasie) pojedyncze wypadki jak np. : zamach w Jakarcie czy próba rabunku na ulicy na pewno nie zepsują wam wakacji co najwyżej podkręca adrenalinę :-) .
Decyzja która podjęliśmy miała zadecydować o dalszych losach naszej podróży , o naszym być albo nie być dalej w Azji . Wiedzieliśmy że Malezja jest droższa (spędziliśmy tu już sporo czasu przed Indonezją) a na Filipiny niestety teraz nie pora . Lecimy do Kuala Lumpur tam łapiemy autobus do Mersing z terminala autobusowego TBS kosz 33 ringity . Pięć godzin jazdy autobusem i przesiadka na szybką łódkę cena 70 ringitów w dwie strony , jeszcze 20 ringitów na głowe za wstęp do parku i jeszcze 5 ringitów za coś tam . Dwie godziny później wysiadamy na jednej z plaż którą wcześniej musimy wybrać , my wysiedliśmy na ABC . Może od tej pory zacznę pisac innej formie ponieważ ostatni wpis o Gili był w napisany bardzo chaotycznie .
Dzień dotarcia . Dopłynęliśmy do pulau Tioman po zmroku . Na samym początku spore rozczarowanie pierwsza pozycja z menu w barze sałatka 20 ringitów , to przy naszym budżecie całkowicie dyskwalifikuje tą wyspę, po prostu nie damy rady finansowo . Oddalamy się od portu wszyscy padnięci postanawiamy znaleźć szybko coś na dwie noce a w międzyczasie znajdziemy coś docelowego. Nocka kosztuje nas 100 ringitów ceny prawie 1:1 z polską waluta więc łatwo przeliczać. Kwatery nazywają się ABC Chalet. Noc mija spokojnie byliśmy tak zmęczeni że zasnęliśmy nie wiadomo kiedy.
Dzień 1. Rano sytuacja ulega znacznej poprawie , przedstawiamy Boss-owi nasz plan że chcemy zostać dłużej i szukamy czegoś tańszego :-) . Oczywiście dla miłych gości zawsze coś się znajdzie i prowadzi nas do starej czyli drewnianej chaty bo sam mieszka już w murowanej i proponuje nam duży ładny pokój za 50 ringitów co prawda z wspólna łazienka , ale obok mieszka tylko Stefan z Monachium więc w niczym nam nie przeszkadza. Dalej to już z górki poznajemy się z całym otoczeniem ceny w naszej knajpie bardzo przystępne . Po obiedzie ruszamy na snorkling i proszę bez podróżowania na wyznaczone za słoną kasę miejsca spotykamy żółwia . Może nie jest największy , ale jest coraz bardziej nam się podoba . Późnym popołudniem udajemy się do miasta niestety przeliczyliśmy się 4 km w jedna stronę to stanowczo za dużo dla dziewczyn wróciliśmy bardzo późno znowu wszyscy padnięci.
Dzień 2. W nocy ogromna ulewa bębni po blaszanym dachu , nad ranem małpy szukają śniadania też na naszym dachu . Mimo to jest super w drodze na śniadanie widzimy trzy warany leśne zaczynamy się przekonywać do Tiomanu. W południe zaliczamy snorkling i uwaga znów spotykamy żółwia którego tym razem nawet Lena mogła dotknąć ( jest prze szczęśliwa , później opowiadała że brakowało jej powietrza a musiała zanurkować na co najmniej 3 metry pod wodę , adrenalina działa nawet u dziecka ) . Dodatkową atrakcją była płaszczka może nie za duża ale była.
Dzień 3. Plażing snorkling i dalsze obcowanie z kulturą Maljską :-)
u góry zdjęcie poglądowe
po lewej nasza skóra jak wchodzimy do wody, po prawej nasza skóra jak wychodzimy z wody
Dzień 4. Jak wyżej z tym że dostaliśmy od właścicielki pozwolenie na korzystanie z kuchni co jest tu nam bardzo na rękę ze względu na dzieci ponieważ od 12 w południe do ok 19 wszystko jest pozamykane, a nasze pociechy muszą coś jeść.
Dzień 5. Patrz pkt. 3
Dzień 6. j/w
Dzień 7 . Wypożyczyliśmy rowery , wyskok do miasta po zakupy jest fajnie choć całe miasto zmieścilibyśmy na parkingu pod Tesco :-).
Dz.8.9.10 patrz pkt 3
Dzień 11. wyprawa przez dżungle na nie zamieszkałe plaże Monky Bay i Monky Beach
o dziwo dziewczyny dały rade :-) . Od naszej plaży tylko w jedną stronę ok 1 godz marszu . Powrót to już z lokalsem jego motorówką za kilkadziesiąt złotych . Trzeba mu przyznać że robi niezły interes, w jedną stronę dojdzie każdy ale powrót to już nie koniecznie piechota więc korzystają z taxi boot .
droga jest naprawdę trudna
za to plaża najpiękniejsza jeszcze wtedy nie widzieliśmy plaży w Juara
taxi driver w oczekiwaniu na jeleni ( w sumie to już ich miał :) nas )
Dzień 12.13.14.15.16 patrz pkt 3 plus zaczynamy się nudzić chyba będziemy się stąd zabierać .
I tak wytrwaliśmy 21 dni na wyspie Tioman. Chciałbym choć trochę opisać tą wyspę ale tu nie bardzo jest co opisywać mamy 6 głównych tz. zamieszkałych plaży i parę plaż dzikich oczywiście najładniejszych tutaj ale dotarcie do nich nie jest sprawą prostą ponieważ nie ma tu dróg i wszędzie się poruszać trzeba taxi boot-em które uważamy za stanowczo za drogie wiec nie korzystamy. Przykładem może być powrót z Monky Bay taxi boot-em za 50 zł płynęliśmy może 5 minut i nie wiem nawet czy to . Więc wybierając się tu trzeba mieć mieć rozeznanie już wcześniej ponieważ możemy utknąć w miejscu z którego nie wydostaniemy się bez taxi boot-u. Nam udało się zobaczyć tylko plaże w ABC gdzie stacjonowaliśmy, która generalnie jest ok , jest kameralna lecz dla mnie minusem było to że spora jej część to porostu kuweta dla wszystkich okolicznych kotów , w Tetek jest ładna ale największe zatłoczenie , wieje i fale są największe a to ze względu na usytuowanie w zatoce no i numer jeden dla nas na Tiomanie to plaża Juara po drugiej stronie wyspy długa ,szeroka nie zatłoczona , jak my byliśmy to była pusta i sama miejscowość była odświeżana przed sezonem.
W łazience mieliśmy malucha którego czasami dokarmialiśmy jajeczkiem :-)
dziewczyny nazwały go "biała maska"
Przypłynęliśmy na Tioman z myślą że zobaczymy rekiny i raz Kasia a raz ja widzieliśmy po jednym przez ułamek sekundy te najbardziej tu znane czarno płetwę dla ludzi nie groźne , ale za to z bliska widzieliśmy Rekina marmurkowego który żyje u wybrzeży Australii i niewiadomo czemu zabłądził na Tioman niestety nasz okaz był niestety martwy wyłowiła go z wody jedna z turystek . Niestety rozczarowały nas żółwie które widzieliśmy tylko 2 i to na samym początku pobytu.
było tych atrakcji bardzo wiele ,ciężko wszystko spamiętać.
Niedaleko naszego lokum była zatopiona łódka która pozarastała już rafą przez co miała jużswojch stałych mieszkańców jednim z nich była płaszczka , a druga to mątwa . rys zapożyczone z netu :-)
Na pewno w naszych wspomnieniach zostanie wiele fajnych i ciekawych wydarzeń lecz ostatni dzień pobytu przebił wszystko wtedy to byśmy spalili naszą chatę którą wynajmowaliśmy, lecz na szczęście nic się nie stało . Lena w porę albo przypadkowo zauważyła płomienie wydobywające się z naszej kuchni . Zareagowaliśmy odpowiednio do sytuacji i jedyna strata to stary ręcznik którym nakryliśmy zapalony na patelni tłuszcz w którym miały się smażyć frytki dla córek.
tak się zastanawialiśmy z Kasią że minute później już byśmy tej spruchiałej rudery nie uratowali.
Jak zapewne wyczytacie wyspa Tioman jest tak zwana strefą duty free nic bardziej mylnego po pierwsze . Są w Tetek dwa sklepy z alkoholem lecz ceny chyba nawet są wyższe niż na lądzie , po drugie sklepów ze sprzętem elektronicznym nawet nie szukajcie to nie Langkawi które jest pod tym względem dużo do przodu.
Karola miała zajęcie w knajpie której się stołowaliśmy , córka właścicielki bardzo ja polubiła
zmieściłem się w córki koszulkę :-)
Karola zeszła na 5 metrów pod wodę
to samica i ma tylko 1,2 m dł na takie nie zwracaliśmy uwagi
nasze królestwo przez 21 dni
a to nasz budzik cholerny
tak miejscowe dzieci spędzaj wieczory , ale to w Tetek raz się wybraliśmy tam z nimi
latający lemur chwilę po tym zdjęciu poszybował na inne drzewo
powrót skuterem z Juary widoki super, ale i droga daje się we znaki 45 stopni wzniesienia i spadki
całe ławice rybek
dobrze że jeszcze nie pukają do drzwi tylko wchodzą bez zaproszenia
modliszka w akcji , prawie tak bojowa jak Kaśka
nowy znak ?
Jeśli mam być szczery to napweno nie jest raj na ziemi i długo nie bedzie , ale plaża Juara potrafi sprawić że choć na kilka dni zapomnimy o tym że żyjemy w jakimś matrixie.
czeka na nas wyspa Kapas tam podobno rekiny są częściej widywane jedziemy to sprawdzić :-)
Gdyby była babcia to te 4 km byłyby "jechane" I nikt nie byłby zmęczony. Nie wiem dlaczego wcześniejsze komentarze się usunęły a pisałam to co teraz. Piszcie dalej Buziaki
OdpowiedzUsuńBabcia tu niestety nie ma taxi a i rower nie do końca sie sprawdza ponieważ kawałkami trzeba go prowadzić przez las po górkach ;-)
UsuńNo to macie przechlapane. A u nas wiosna., rolki, rowery poszły w ruch
OdpowiedzUsuńTeraz to już prawdziwe zazdro dzień 3 i jego bracia :) :)
OdpowiedzUsuńTak tak p.Agnieszko teraz takie dni cały czas do 4 czerwca i wracamy :-)
UsuńNo proszę, nie sądziłem, że dziewczyny dadzą radę. Mimo wszystko to spora i dość uciążliwa wycieczka. Pozdrawiam Was wszystkich :)
OdpowiedzUsuńDały Dały a żeby było trudniej to z Monky Bay na Monky Beatch popłyneliśmy wpław snurkując,opłyneliśmy cały cypel . Za to powrót taxi boot . My również pozdrawiamy :-)
OdpowiedzUsuńAle macie dobrze!!! Dzieci się wami opiekują i czuwają nad Waszym bezpieczeństwem. 👄❤
OdpowiedzUsuń