poniedziałek, 12 czerwca 2017

Tajwan, park Taroko i Yilan

Siema



Gdy już wyśpimy się w Hualian lub można też przyjechać tu rano bezpośrednio z Tajpej zaczynamy wycieczkę do Taroko National Park.  My mieliśmy to szczęście że dysponowaliśmy autem, wy zapewne będziecie to robić na stopa  lub skuterem który można wynająć w Hualian. (wyczytane gdzieś na blogu). Wjazd do parku bezpłatny widoki bezcenne dla amatorów trekingu po prostu raj.
Zwiedzanie w naszym wydaniu wyglądało całkiem inaczej. My w naszym team-e mamy 4 dziewczyny jednego faceta, albo jak kto woli dwoje dorosłych silnych sprawnych chętnych (ledwo mi to klawiatura przyjęła) jedną seniorkę (ona tylko chętna) i dwójkę dzieci (one za to silne, ale leniwe i bez chęci.)  Zapodaliśmy dwa krótkie spacery bez trekingu po górach i zadecydowaliśmy że dla odmiany przejedziemy trasą Taroko - Lishan - Yilan. Ambitny plan prawie dwieście czterdzieści kilometrów z czego 4/5 serpentyny. Podejmując decyzję wydawało nam się że będzie fajnie i było pierwsze 20 km. Ale jak wjechaliśmy na wysokie góry szybko pożałowaliśmy swojej decyzji. Oberwane zalane błotem trasy, deszcz, mgła średnia prędkość 20km/h hardkor jakiego jeszcze nigdy w życiu nie przeżyliśmy (i teściowa na pokładzie) .



















 Powyższe zdjęcie obrazuje nasze zmagania:) .Gdy dojechaliśmy do hotelu gratulacją za wspaniałą jazdę nie było końca:). Teściowa wyściskała i zafundowała coś na odprężenie (czytaj flaszka) żona też coś obiecała, ale jak to zwykle u nas na obietnicy się skończyło :) :) :) .
Następny dzień to już następna bajka miasto Yilan a w nim następne niespodzianki. Choć pogoda nie zawsze dopisywała a za wszelką cenę chcieliśmy skorzystać z gorących źródeł na Tajwanie to w tym mieście mogliśmy spełnić nasze ciche marzenia. Wyskakujesz na miasto bierzesz kawę i pierwszym napotkanym coffe shop-ie i pakujesz swoje brudne nogi do gorącego źródełka jakie to proste prawda, a jak chcesz żeby ci te brudne nogi obgryzały jeszcze rybki to płacisz 10 zł i czekasz kiedy te małe piranie cię wydepilują.






Gorące źródła to dopiero początek w tym mieście. Gdy już będziesz miał/a dosyć gorącej wody to jest też kilka miejsc na mieście do odwiedzenia. Jedynym problemem w Yilan jest transport trzeba czegoś poszukać ponieważ odległości są spore.


Fajna atrakcja to knajpki z miejscowym jedzeniem, czyli zupa, nudle lub ryż :). Knajpka to nie atrakcja one są tu wszędzie, ale już moczenie nóg w gorących źródłach jedząc posiłek to już jest ciekawostka.

Gość na zdjęciu zwiastuje następną ciekawostkę, Zapowiada się ostro


W wielkim skrócie napisze że trafiliśmy do sklepu gdzie najwięksi twardziele zamieniają w chłopców  w rurkach  proszących o szklankę mleka. Lody które widzimy na zdjęciu są z dodatkiem papryczek. Ostatnia pozycja na zdjęciu zgina w pół nawet konia :) . Nie wiem czy miał ktoś okazję próbować najostrzejszą paprykę na świecie, ale jest moc dwa miliony jednostek w/g skali SHU zobowiązuje.

W sklepie dodatkowo można kupić wiele artykułów które możemy używać w kuchni, albo zrobić kawał  swoim znajomym na imprezie. Z tym że z tymi żartami ostrożnie to nie jest śmierdzący durian czy śmierdzące tofu po których możemy co najwyżej zwymiotować. To towar z półki zakazanych do wygłupów, ale co ja wam będę pisał do pizzy można kolegą dorzucić :) :) :)

W dalszej części zwiedzania odnajdujemy główny dworzec kolejowy a obok niego takie tam atrakcje jak poniżej na zdjęciach. Znowu deszcz , ale co tam zdjęcia muszą być



 powyżej moje ulubione


 góra w oczekiwaniu na autobus
dół pobyt w kozie za złe zachowanie





 A te dwa zdjęcia oddają całe ostatnie dwa lata w podróży tak mniej więcej wyglądam z tymi wszystkimi tobołami


pitchers@hoga.pl
fb/koziolkiwazji


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz