Nasz czas na Sulawesi lub Celebes jak kto woli powoli zbliża się
do końca. Wróciliśmy z ostatniej odwiedzanej przez nas wyspy Bunaken.
Wrażenia jakich tu doświadczyliśmy przez prawie 3 miesiącach są bardzo mieszane.
Na początku naszej wyprawy obstawiałem że będzie to coś jak wyprawa przez
Sumatrę z domieszką Kambodży. Było dokładnie na odwrót. Wyprawa tak trudna jak po Kambodży z domieszką Sumatry. Na miejscu trzeba być ostrożnym bo na ładne oczy możemy tylko zapłacić za coś
podwójnie. Nie wszędzie oczywiście. Wyspa Salayar, miejscowość Rantepao pozostaną w naszej pamięci na długo jako
miejsca które śmiało możemy polecać w ciemno, nawet na Togianach
jest ok (w tych trzech miejscach nie zauważyliśmy prób oszustw ).
Ale tak jak to wiele osób pisze na blogach napisze i ja Sulawesi to nie jest przyjemna turystyka to naprawdę czasami walka o przetrwanie z wszystkimi przeciwnościami jakie możemy tu
spotkać. Opis
skierowany jest do osób które przyjeżdżają tu tak jak my bez planu,
pozostali mogą sobie pluć w zęby że wszystko co sobie załatwili przez Internet
kosztowało ich sporo więcej. Przemieszczanie się po Sulawesi drogą lądową to
jedna wielka pomyłka, najlepszy wydaje się samolot. Kilometrów zrobiliśmy sporo, samym skuterem prawie tysiąc (we czworo na jednym). A ile km w
autobusach lub prywatnych autach nie wspominam . Najlepsze drogi stwierdzam są na północy
Sulawesi. Najładniejsze widoki Rantapao i trasa z Rantapao do Poso. Snurkowanie
no tu chyba bezkonkurencyjny jest Bunaken następnie wyspa Salayar i Bira, a Togiany
sklasyfikował bym na trzeciej pozycji ( to moja opinia i dotyczy tylko bezpośredniego wejścia do
wody z brzegu , bez płatnych wycieczek. Na Togianach rafa nr 5 jest płatna, ale warta tych paru rupii).
Do oceny pozostało nam jeszcze Wakatobi, ale to już następnym razem. Komfort i higiena tutaj
też pozostawiają wiele do życzenia, osoby wrażliwe na zapachy, śmieci itp.
rzeczy nie będą zachwycone. Ale pomimo wielu minusów znajdzie się też sporo
plusów. Zawsze będziemy myśleli ciepło o Celebes to co tu zobaczyliśmy i
przeżyliśmy to nasze, niewiele osób jest sobie w stanie to wyobrazić.
Czasami odnosimy wrażenie
że Indonezyjczycy pewnie nie wszyscy w ogóle nie mają smykałki do biznesu (wolą
oszukiwać żeby się nie narobić). Z naszych obserwacji wynika że jak jest popyt
to powinna być i podaż (I tu dobrym przykładem jest Bali). Wynajem skutera w Gorontalo lub Manado ? Rzecz prawie niemożliwa nie znam nikogo i nawet nigdzie nie wyczytałem
żeby komuś się udało wynająć. No nam w
Manado pomógł Odi ale świadomie zapłaciliśmy trzy razy tyle za wynajem co
płaciliśmy na Bali (bez skutera byśmy
nie zobaczyli niektórych miejsc na pewno).
Bunaken to ostatnia odwiedzona przez nas wyspa.
Transport wydaje się prosty z Manado codziennie oprócz niedziel publiczna łódź
50 tyś rupii i godzinę później
jesteśmy na wyspie. No my mieliśmy
jak by to ująć „łatwiej” pamiętacie naszego pomocnika Odiego, jego pomoc
zakończyła się szybciej niż on by się spodziewał. Odi okazał się jednym z tych
niewdzięcznych oszustów których staramy omijać szerokim łukiem. Za wszelką cenę
próbował nam wmówić że teraz nie sezon fale wysokie i łodzi publicznych nie ma,
ale prywatne oczywiście do wyboru do
koloru. Zlaliśmy go „ciepłym moczem” i na własną rękę znaleźliśmy tą łajbę. Dla
zainteresowanych powiem tylko że nie szukamy w miejscu gdzie nas wszyscy kierują
czyli harbour Manado (tam nam będą
próbowali wcisnąć prywatę za wszelką cenę), a spokojnie przechodzimy przez
Pasar Bersehati (i tu proszę dla lubiących mocne wrażenia proponuje znaleźć stoiska
mięsne, nie trzeba się wybierać do Tomohon) do drugiego kanału i tam mamy public boot.
Nazwa łajby i nr tel do właściciela
Syn właściciela łajby
okazał się fajnym gościem, zaproponował nam skuter żebyśmy sobie wyszukali
resort, a po bagaże wrócili później. No
ceny za kwatery niewąskie 40 euro za
osobę dzień to nie dla nas grzecznie podziękowaliśmy. Mieliśmy jeden namiar z polskiego bloga www.paragonzpodróży.pl i tam się udaliśmy Daniel*s Homestay
okazał się w zupełności wystarczający na nasze potrzeby. Cena 200 tyś rupii za
osobę dzień z wyżywieniem dzieci traktują jako dodatek za parę rupii. Po
zakwaterowaniu poznajemy resort zwozimy bagaże i udajemy się na kolację. Ale nie podniecajcie się cena jest ok warunki jak za tą cenę też ok, a cała reszta no niestety kompletne zero nawet głupich hamaków na mikro plaży brakuje, o wi-fi też zapomnijcie może kiedyś było ,ale to przeszłość. Sezonu
to tu nie ma więc i ludzi nie wiele, jakaś laska robi kurs nurka, para
francuzów poznana wcześniej w Tomohon i Hans Niemiec z krwi i kości który
kibluje tu już 4 lata. Okazuje się też że nasze domki sąsiadują, znowu mamy
Niemca za sąsiada ( tak samo było na wyspie Perhantian) to chyba nasze polskie przeznaczenie. Nie
pozostaje nic innego jak zaprzyjaźnić się z sąsiadem i przypomnieć sobie mowę
niemiecką (już sam nie wiem ile ja znam tych języków).
o tu akurat Hans jest tyłem i widać że pracuje a przynajmniej udaje
Może to kogoś zainteresuje Hans jest profesjonalnym fotografem a
to jego strona www.bunakenhans.com . Nasze potyczki w ping-ponga na razie
wygrywa Hans, ale on tu gra z każdym kto tylko umie trzymać paletkę. Będzie to
moim osobistym sukcesem jak chociaż raz wygram tę wojnę niemiecko - polską J.
Pierwsze
snurki za nami, jest pora deszczowa więc i woda nie najlepszej przejrzystości.
Ale uwierzcie po Bunaken snurkowanie w
innych miejscach nie będzie już takie samo.
Rybek miliony, kolorów setki, żółwie owszem bywają, ale my byliśmy
teraz bardziej zajarani tym osobnikiem orleń pospolity
wszystko to dosłownie kilka kroków od brzegu na wschodniej stronie
wyspy (akurat tu gdzie nasz resort więc nie trzeba nigdzie daleko łazić). Żeby
nie było że chwalę tylko Bunaken ponieważ poza snurkowaniem nie ma tu
kompletnie nic.Zaplanowaliśmy
tu zostać ponad dziesięć dni niestety
dziewczyny nie dały rady.
Najpiękniejsze plaże to
Bira i Salayar, ale atmosfera panująca na Togianach najbardziej nam odpowiadała.
Ryb jest tu tak dużo że
miejscowi łowią je na pomoście bez przynęty, po prostu wrzucają żyłkę z dwoma
lub trzema pustymi haczykami , a po
chwili szarpnięcie i już jest sztuka
złapana np.: za ogon.
Sześć nocy tyle udało nam się wytrzymać na Bunaken . Po tym czasie wróciliśmy do Manado. W zieliśmy lepszy hotel i tu spędzimy święta, następne w naszej podróży są Filipiny
kontakt
Pitchers@hoga.pl
fb/koziolkiwazji
transport publiczny
przedstawiciel rodzaju ludzkiego w drodze po kokosa
ta żmija mnie trochę wystraszyła jak ruszyła zaczerpnąć powietrza
po ping-pongu był czas na tańce
Kasia ćwiczy
nowy fryz na święta
miejscowe dzieciaki wolny czas spędzają na pomoścoe
popołudniowe spacery
pan właściciel stołówki w naszym resorcie
słupek na pomoście, wpływ słonej wody
właściciel naszej łazienki
motorówka NEMO
świąteczne dekoracje na wyspie Bunaken