Pamiętacie wpis "Miałem nadzieję Raj utracony" ? Dziś będzie w podobnym stylu :). Historia prawdziwa, tylko na potrzeby RODO zmienię niewiele :)
Oczywiście że nie jest to opowieść o mnie bo ja jak wszyscy wiedzą swoje haus komando mam i wrażeń jako tako nie szukam ;).
Historia ta zaczyna się w 4 kwartale 2018r. Na naszą wyspę przyjeżdża dwóch panów, dajmy im na imię Rysiu i Krzysiu. Panowie 50+ może nawet więcej. Stan materialny panów pozwalał na bardzo dobrą zabawę przez cały okres ich pobytu. Jak wszystkim wiadomo nasza wyspa za duża nie jest a i tak turyści są tylko w jednej miejscowości wiec szybko się poznaje z panami Rysiem i Krzysiem pod sklepem (chyba wiadomo) monopolowym :).
I tu zaczyna się historia właściwa: dwóch panów przyjechało wypunktować jak najwięcej tych malutkich, wąziutkich filipińskich cipek.
Pierwsza ich przygoda zaczęła się już w Cebu na słynnym Mango Sqwer.( Tu trzeba wyjaśnić prosto z mostu że to taki kurwi dołek gdzie można wyrwać wszystko w wieku od 13 do 70 lat jeśli tak długo kurwy żyją.) Wrażenia z wizyty na Mango pierwszy stracił ochotę na pukanie, drugi tylko telefon :). Owi panowie po wypiciu kilku drinków na tym że skwerze poznali dwie fajne dupeczki, ustalili stawkę z którą będą się świetnie bawić po czym zaprosili je do swoich pokoi hotelowych. Jeden z panów dość szybko się skapował że jego niewiasta ma między nogami kiełbasę :), żeby nie robić niepotrzebnego halo ani nie być wypunktowanym w tyłek samemu , uiścił należną opłatę i grzecznie się pożegnał. ( to jest wersja oficjalna i jej się trzymajmy). Drugi z panów zorientował się że zaciągnął do pokoju ladyboya
w momencie kiedy chciał zmienić pozycje z "od tyłu na po bożemu".
Chcecie poznać ciąg dalszy ? No jasne ja też chciałem :)
Wiec tak: Rysio opowiada że sytuacja zrobiła się lekko niezręczna a że stał nad tym ladyboyem ze sztywną kiełbasą to zemsty swej dokonał ze zdwojoną siłą. (szczegółów wam oszczędzę , czasami dzieci czytają ten blog). Po całej akcji dopatrzył się jeszcze ze zaginą mu telefon.
Dwa dni później panowie meldują się u nas na wyspie, a że wyspa mała z niewielkim wyborem ciasnych cipek to panowie zamawiają masaż za masażem. Masażystki żeby sobie dorobić do masażu za 400 peso czyli 32 zł oferują b.często pełny zakres usług za potrójną dopłatą. I tak panowie przez następne jak dobrze pamiętam 7 dni dobrze się bawią z nami na wycieczkach i pod monopolowym, a w wolnych chwilach fundują sobie przyjemności z mało urodnymi masażystami, ale wyobrażając sobie swoje byłe sympatie.
Na koniec pobytu serdecznie się żegnamy życzymy chłopakom szczęśliwego powrotu do ojczyzny i zapominamy o wszystkim. Wszak życie nie lubi pustki zaraz poznajemy następnych gości i tak mijają nam następne dni.
Tu mógłbym zakończyć tą opowieść,ale nie po to usiadłem do kompa żeby was nakręcić i zostawić.
Ciąg dalszy następuje bardzo szybko tydzień po wyjeździe Rysiu pisze że już kupił następne bilety na Filipiny i widzimy się znowu za trzy miesiące :). Ja już wiem że będzie wesoło, ale jeszcze nie aż tak jak było faktycznie.
Trzy miesiące zlatują jak parę dni w końcu mieszkamy na "rajskiej wyspie" i czas tu się nie liczy :))
Któregoś dnia dostaje wiadomość
- Rysiu do odbioru w porcie
My poza domem, ale co tam starszą córkę na motor i dalej jazda przecież kolega nie będzie czekał
Siedem minut później podjeżdżamy do portu Rysia nie ma, lekkie zdziwienie przecież Rysiu nie zna angielskiego wiec gdzie on ruszył. Lecimy do domu a tam Rysiu z piwkiem w dłoni wita mnie na mojej własnej chacie :)) (Dla wszystkich niedowiarków bez znajomości angielskiego też się da podróżować).
Wspólne piwko na powitanie określamy plan działania na cały pobyt :) (chyba wiadomo o co chodzi)
Instalujemy "Tindera" ( to taka aplikacja żeby się nie namęczyć a coś wyrwać dobra dla samotnych)
Rysio wynajmuje kwaterę w której będzie przyjmował te swoje księżniczki z netu i grzecznie czekamy na jakiś odzew. W między czasie mamy spotkania towarzyskie ze znajomymi żona (moja) w Polsce wiec czuje trochę luzu. :)
Trzeciego czy czwartego wieczora piliśmy u nas na tarasie oczywiście w zaufanym gronie i jak to przy alko bywa rozmawialiśmy jak tu jakiś towar dla Rysia załatwić bo już ciśnienie zaczynało rozpychać mu spodnie. cdn ...
Ps. Niestety części drugiej nie ma. A to przez zwykłą cudzą zazdrość tyle w temacie.