sobota, 16 stycznia 2016

Indonezja-Sumatra ,wyspa Nias

Heja

Wyspę Samosir i jezioro Toba opuszczamy ze smutkiem. Może nie było tu wiele do obejrzenia, ale wyspa nam się naprawdę spodobała, wszyscy byli mili nikt nas do niczego nie nagabywał pełny luz. Lecz zostawmy już to co było skupmy się na dalszym etapie naszego można by rzec „Dakaru” :-) . Automat losujący (żona dla jasności) wybrała wyspę Nias .
Odległość nawet nie imponująca jakieś 370 może 400 km od miejsca startu czyli wyspy Samosir, lecz czas już iście rekordowy ok 24 godzin non stop z przesiadkami i krótkim oczekiwaniem na następny transport. Zaczęło się od promu ok 1 godz do Parapat, dalej jakaś miejscowa podwózka do busa, następnie bus jakieś 6 godzin ok 170 km , sporo po górach .
Na początku był bardzo zatłoczony ale po 1/3 trasy zostaliśmy sami i złapaliśmy jakąś rodzinę z dziećmi 2 plus 2 plus extra skuter który poszedł na dach co poniekąd spowolniło naszą jazdę ponieważ skuter spadając mógł w każdej chwili zamienić się kupę złomu, ale ok udało się. O 21 byliśmy w Sibolga, czyli niewielkiej miejscowości portowej.
W przewodniku piszą żeby jak najszybciej uciekać bo za wszystko są opłaty i naciągają jak mogą . Też nas naciągnęli , ale nieważne okazało się że prom na wyspę Nias jeszcze nie odpłynął więc znowu jakimś tuk tukiem szybko do kasy po bilety i chwała bogu zdążyliśmy na prom.
Prom nocny klasa ekonomiczna odległość ok 190 km czas ok 10 godzin. O 11 godz wchodzimy na pokład a tam high live. Każdy ma swoją prycze z materacem, my mamy koło samego mostku kapitańskiego nikogo obok jest super.


Tak jest super do czasu kiedy nie odpalą jakiegoś nagłośnienia a cała reszta ma w dupie zakaz palenia. Po prostu koszmar . Rano wypad z łajby i naszym oczom ukazuje się raj aczkolwiek bardzo biedny. Dopłynęliśmy do Gunung.Woda w porcie mimo wielu kutrów i statków przezroczysta co najmniej na kilka metrów. W porcie wzięliśmy tuk tuka i dalej jazda do hotelu pierwszy hotel szkoda słów nie zdążyli posprzątać po sylwestrze a mamy 10 stycznia (chyba nawet nie wiem dokładnie)
może i z widokiem na morze ale taki syf że nie mogliśmy się przemóc i cena kosmiczna - odpada . Następny też nie najlepszy więc zapada decyzja jedziemy od ręki w miejsce docelowe. Tym samym tuk tukiem taki ala  dworzec autobusowy i co... autobusów brak. Są tylko privat transport za trochę wyższą cenę, wiedzieliśmy że nas kiwają ale co poradzić. Jesteśmy wykończeni podróżą więc wytargowaliśmy ile się dało i dalej 80 km ok 3 godz jazdy do miejscowości Teluk Dalam. Z Teluk Dalam do Sorake pozostało 8 km już na luzie busikiem jak bydło na pace za rozsądną cenę  ok 12. W południe byliśmy u celu. Nareszcie.

Nieźle nie. Policzyliście przesiadki? Podpowiem wam siedem. Nigdy tak nie pociągnęliśmy. A na miejscu... nic, nathig, zero. Nie ma sezonu, nie ma ludzi, nie ma fal . Za to są sąsiedzi, którzy mają dzieci i jest suka ma 6 młodych. Decyzja - zostajemy żeby odpocząć od naszych dziewczyn .



I faktycznie 4 dni dzieciaki siedziały u sąsiadów z ich dziećmi i sześcioma szczeniakami byliśmy szczęśliwi bynajmniej w tamtej chwili.

Miejscowość Sorake nie ma w sobie nic za to morze które tu jest ma jedne z najlepszych na świecie fal dla pływających na deskach.


Poza sezonem są tu tylko początkujący amatorzy deski. Wtedy mają jedyną szansę nie utopić się. Fale nie są większe niż 5 metrów. Ciekawe ile mają w sezonie :-) . Ta wyspa to nie jest miejsce dla turystów. Byliśmy co prawda na pięknej plaży, ale połączenie i czas podróży dyskwalifikują ja prawie pod każdym względem. Choć jest połączenie lotnicze z Medanem lecz to tylko dla zaprawionych i zdesperowanych podróżników. Wyspa jest cholernie biedna, choć miejscowi losmeni czyli właściciele kwater bardzo umiejętnie potrafią wyciągać z turystów kasę. Np: cena kwatery zazwyczaj zawiera wyżywienie ale nigdy nie będziemy wiedzieli co jest do jedzenia więc i nie zawsze będziemy chcieli to jeść wyboru nie ma jemy to co przyrządzi pani domu zazwyczaj mi goreng albo nasi goreng czyli ryż albo nudle smażone.

Zwiedzanie jeśli tak można to nazwać na wyspie mamy wiele tradycyjnych starych wiosek które od wieków funkcjonują niezmiennie i mimo że ludzie w tych wioskach posiadają wiele ze współczesnej cywilizacji między innymi telefony komórkowe, skutery i oczywiście ciuchy to przekraczając próg wioski czujemy się jak byśmy cofnęli się w czasie o dobre 100 lat .
Na wyspie Nias byliśmy chyba w najpiękniejszej tradycyjnej wiosce jaką kiedykolwiek i gdziekolwiek widzieliśmy ze wszystkich naszych dotychczasowych podróży . I co najważniejsze prawdziwej, bo ludzie tutaj faktycznie mieszkają i żyją jak przed laty. Gdy przyszliśmy życie nadal się toczyło swoim rytmem i nie było czegoś takiego jak nieraz się spotkaliśmy, że był tekst "uwaga idą turyści" chowamy wszystko i udajemy że  cofamy się w czasie.






A wisienką na torcie były pokazy miejscowej młodzieży. Polegały one na skokach nad wysokim na równe 2 m murem przez tutejszych młodzików którzy zwróćcie  uwagę na fotkę są niżsi od mojej żony a ona nie jest szczególnie wysoka :-).
 

https://www.youtube.com/watch?v=0pLGPtvsPFE  link do filmu





Obejrzeliśmy chatkę króla najstarszą i największa budowle na wyspie tak na chybił trafił wysokość 4 piętra wszystko z drzewa niewiarygodne .



Po czterech  dniach całe towarzystwo moich córek przeniosło się na nasz taras. Czas ruszać w drogę. Wyjeżdżaliśmy w pełni usatysfakcjonowani ale czy wrócimy tu kiedyś chyba nie. Transfer tutaj to samobójstwo.



Pędzimy do Bukittinggi na fly dog (latające psy). Zapytacie latające psy? nie nie takowe nie istnieją :-) .



 Widok na wioskę z okien królewskiej chatki
 Projekt 3 d w jakiejś małej skali dom mieszkalny
 Królewska chata

 miejscowe domy budowane często nawet teraz tak samo
 droga powrotna z wyspy, nie było już miejscówek na wyrka wylądowaliśmy gdzieś w rogu
 Po świeżym przeglądzie zrobi jeszcze kilka kursów
 okienko w kasie na wysokości moich kolan tz prace zrobione może po taniości
 relaksik
 ten murek co skakali naprawdę jest solidny
 król jest tylko jeden :-)))))
 tata i córka
 ćwiczę buły
 ekologia i bezpieczeństwo tych dwóch słów tu brakuje


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz